„Noc. Pusta, spokojna
droga. Nie widać żywej duszy. Nagle…
Szarpnięcie… Pisk hamulców… Mocne uderzenie… Chwila bezwładności… Plusk…
Ostry, piekący ból w płucach… Ciemność…„
-Więc ten dzień zmienił wszystko. To był 9 październik
2011r. Dzień przed moimi urodzinami – zaczęłam –zaczęłam jeszcze raz. To bolało
zbyt dużo wspomnień na raz.
- Pamiętam ten dzień. Harry cały czas chodził i prosił żeby do Ciebie pojechać – przerwał mi Liam. – Dobra już się zamykam – powiedział gdy z Corny zgromiłyśmy go wzrokiem.
- No więc było to dzień przed moimi urodzinami – zaczęłam po raz trzeci. Miałam nadzieję, ze tym razem nikt mi nie przerwie - Pisałam z Harrym na Skypie. Miałam wtedy zepsutą kamerkę i mikrofon więc nie mogliśmy pogadać. W którymś momencie zadzwonił telefon. Odebrałam. Usłyszałam, ze moi rodzice mieli wypadek – powiedziałam. Na samo wspomnienie po moich policzkach spłynęły łzy.
- Pamiętam ten dzień. Harry cały czas chodził i prosił żeby do Ciebie pojechać – przerwał mi Liam. – Dobra już się zamykam – powiedział gdy z Corny zgromiłyśmy go wzrokiem.
- No więc było to dzień przed moimi urodzinami – zaczęłam po raz trzeci. Miałam nadzieję, ze tym razem nikt mi nie przerwie - Pisałam z Harrym na Skypie. Miałam wtedy zepsutą kamerkę i mikrofon więc nie mogliśmy pogadać. W którymś momencie zadzwonił telefon. Odebrałam. Usłyszałam, ze moi rodzice mieli wypadek – powiedziałam. Na samo wspomnienie po moich policzkach spłynęły łzy.
„Twoi rodzice mieli
wypadek. Proszę przyjechać do szpitala –
usłyszałam.
- Czy żyją? – zapytałam ale połączenie zostało przerwane.
Co? Nie, to niemożliwe! Nie moi rodzice!
Wybiegłam z domu i pierwszą taksówką pojechałam do szpitala. Wbiegłam do budynku. Otaczały mnie białe ściany, smutni ludzie, przygnębiająca atmosfera. Na wózku właśnie wieźli jakiegoś chłopaka. Ciężkie pchnięcie nożem w brzuch. Wszędzie było pełno krwi. Nie miał szans na przeżycie. Szkoda bo był młody, max 19 lat. Podbiegłam do recepcji, a później na salę na której leżeli moi rodzice. Niestety już w czarnych workach. Nie żyli. Jak zginęli? Proste: „Tato miał zawał, gdy siedział za kółkiem. Uderzyli w barierkę mostu. Niestety ta nie wytrzymała, pękła i spadli prosto do wody. Wyciągnęliśmy już martwe ciała” – usłyszałam od lekarza.
- Czy żyją? – zapytałam ale połączenie zostało przerwane.
Co? Nie, to niemożliwe! Nie moi rodzice!
Wybiegłam z domu i pierwszą taksówką pojechałam do szpitala. Wbiegłam do budynku. Otaczały mnie białe ściany, smutni ludzie, przygnębiająca atmosfera. Na wózku właśnie wieźli jakiegoś chłopaka. Ciężkie pchnięcie nożem w brzuch. Wszędzie było pełno krwi. Nie miał szans na przeżycie. Szkoda bo był młody, max 19 lat. Podbiegłam do recepcji, a później na salę na której leżeli moi rodzice. Niestety już w czarnych workach. Nie żyli. Jak zginęli? Proste: „Tato miał zawał, gdy siedział za kółkiem. Uderzyli w barierkę mostu. Niestety ta nie wytrzymała, pękła i spadli prosto do wody. Wyciągnęliśmy już martwe ciała” – usłyszałam od lekarza.
Ale nie rozumiem.
Jakim cudem ojciec miał zawał? Przecież był zdrowy, często chodził na siłownie,
3 razy w tygodniu biegał. Miał lepszą kondycję ode mnie.
Jak oni mogli?
Dlaczego zostawili mnie samą?
Usiadłam załamana na
schodach szpitala. W dłoni trzymałam telefon. Byłam zdenerwowana. Nie myśląc o
tym co robię rzuciłam nim o jezdnie. Mocno. Jakieś auto po nim przejechało. Nie
przejęłam się. Teraz nic mnie już nie obchodziło.
Boli jak ktoś umiera.
To tak cholernie boli. Dlaczego oni? Dlaczego teraz? Dlaczego? Tysiące pytań
bez odpowiedzi. Tysiące scenariuszy, w których wszystko kończy się dobrze. W
mojej głowie panował chaos. Nie mogłam się skupić na jakiejkolwiek myśli na
dłużej niż 5 sekund.
To był pierwszy raz
jak się upiłam. Chciałam zapomnieć chociaż na chwilę. Cała zapłakana, z
rozmazanym makijażem i zapuchniętą od płaczu twarzą poszłam do pierwszego
lepszego monopolowego. Chociaż byłam nieletnia bez problemu sprzedali mi
sześciopak piwa. Czego się nie robi dla
pieniędzy. Poszłam do domu. Po drodze potrąciłam kilku przechodniów za co
dostałam opierdziel. To jeszcze bardziej mnie zdenerwowało. Weszłam do domu.
Zataszczyłam piwo do salonu i poszłam poszukać czegoś więcej. W barku rodziców
znalazłam jeszcze wódkę, a w szafce, w łazience tabletki nasenne ojej mamy. Nie
chciałam się zabić. Chciałam po prostu szybko zasnąć. Wymieszałam wszystkie
trunki i wzięłam 2 tabletki. Wypiłam to
wszystko. 6 piw i wódkę. Nieźle – pomyślałam. A później odpłynęłam.
Sen był przyjemny.
Nawet bardzo. Nie wiem o czym ale wiem ze był radosny. Byłam tam z rodzicami i
Harrym. Wszyscy byli przy mnie. Szkoda że rzeczywistość nie może być taka
kolorowa.
2 dni później
obudziłam się w szpitalu. I znów białe ściany. Wszystkie wspomnienia wróciły ze
zdwojoną siłą. Przy łóżku siedziała mama Harrego. To ona mnie znalazła i
zawiozła do szpitala. Dlaczego? A więc przyszła zobaczyć jak się trzymam po
śmierci rodziców. Zawsze mogłam z nią pogadać i często to wykorzystywałam.
Dobrze się dogadywałyśmy. Znalazła mnie
na podłodze w salonie. Wokół mnie walały się puste puszki i tabletki. W całym
domu śmierdziało alkoholem. Przeraziła się, bo nie wiedziała ile tabletek
wzięłam. Dużo rozmawiałam z Anne.
Ubłagałam ją żeby nie mówiła nic synowi. Nie chciałam go martwić. Mama Harrego
pomogła mi także załatwić wszystkie formalności dotyczące pogrzebu. Właściwie
to sama wszystko załatwiła, bo ja nie byłam w stanie.
Po wyjściu ze szpitala
nie było kolorowo. Załamałam się. Przez miesiąc byłam jak zombie. Snółam się po
domu w brudnych, śmierdzących ciuchach. Myłam się może z 2 razy w tygodniu, bo
po co częściej? W mieszkaniu walały się brudne talerze i panował ogólny syf.
Nie wychodziłam przez ten czas z domu. No tylko wieczorami po kolejną paczkę
piwa. Nic nie jadłam. Schudłam 10 kilo.
Przez ten czas
opuścili mnie przyjaciele. Abby wyprowadziła się do Nowego Yorku. Chciałam się
z nią pożegnać, naprawdę ale zapomniałam o jej wyjeździe i wieczór wcześniej
znów wypiłam zbyt wiele. Byłam nieprzytomna rano, tylko dlatego się z nią nie
pożegnałam. Nie chodziłam do szkoły więc
James, Max, Nick, Taylor i reszta przestali się mną interesować. Zastanawiałam
się czemu Harry nie dzwoni. No tak przecież rozwaliłam telefon a drugiego nie
miałam.
Dopiero po 2
miesiącach się ogarnęła. Dotarło do mnie że musze wziąć się w garść i być
silną. Nadal było mi ciężko ale zaczęłam chodzić do szkoły. Kupiłam nowy
telefon. Próbowałam się z nim skontaktować ale nie odbierał. Usunął także Skypa
i Facebooka. Wiedziałam ze ma konto na twisterze. Zaczęłam wysyłać do niego
wiadomości ale wśród takiego spamu ich nie zauważał. Sprawdziłam co piszą o tym
jego zespole. Woow, zrobili się naprawdę popularni. Zastanawiałam sie jak wiele
mnie ominęło. Zaczęłam czytać wywiady z nimi, oglądać filmiki. Tworzyli bardzo
zgraną paczkę. Zastanawiałam się czy Harry jeszcze o mnie pamięta. Czy wśród
sławy, blasku fleszy pamięta jeszcze swoje dawne życie.”
- Widzisz Liam, ja naprawdę nie chciałam zakończyć tej przyjaźni. Samo tak wyszło – zakończyłam moją historię.
Corny obejmowała mnie z jednej strony, a Liam z drugiej.
Mieli w oczach łzy, ja także.
___________________________________________
___________________________________________
Wiem, że trochę długo czekaliście ale w końcu dodaję. Mam nadzieję, że się spodoba i dziękuje, za komentarze. To naprawdę motywuje do pisania :D
Następny rozdział w piątek około 18 .
xoxo
PS. Kto chce być informowany o kolejnych rozdziałach niech zajrzy tutaj ---> Informowani .
PPS Byłabym mega wdzięczna za polecenie mojego bloga na tt, waszych blogach czy cokolwiek. jeżeli ktoś by to zrobił to proszę napiszcie mi na tt czy w komentarzu --> Gdzie Jestem
Ooooo aż się popłakałam. I do tego ta piosenka.. No piękne.. Wielbiem tego bloga :D
OdpowiedzUsuń@Carroot_1D
płaczę, kurwa płaczę :c
OdpowiedzUsuń