poniedziałek, 18 lutego 2013

24 „Najlepiej byłoby umrzeć… ale czy jestem dość odważna?”



(…) - Co… co to ma do jasnej cholery być?!! – z kuchni dochodził krzyk Harrego. Nie tracąc czasu pobiegliśmy tam. (…)

*Oczami Harrego*
Spojrzałem na Roxi robiącą kanapki. Mój wzrok powędrował na jej dłonie, później wyżej… na nadgarstki i przedramiona. Z wrażenia upuściłem szklankę.  Szkło rozprysło się na tysiące kawałków i rozsypało po podłodze. Chwilę później stałem już przy dziewczynie. Złapałem ją za nadgarstki.
- Co… co to ma do jasnej cholery być?! – krzyknąłem. Jej ręce zdobiły, a raczej szpeciły stare różowe blizny i pełno świeżych strupów.
- N-nic – wyszeptała Roxi i próbowała się wyrwać. Nie pozwoliłem jej. Chwilę później do kuchni wbiegli chłopcy i Corny zaniepokojeni moim krzykiem.
- Co się stało? – zapytał zdyszany Louis.
- Spójrzcie na to – podniosłem ręce przyjaciółki bardziej w stronę światła.
- Nie! Wyjdźcie stąd! To nic takiego – zaczęła się szarpać, a po jej policzkach poleciały łzy.

*Oczami Roxi*
Zaczęłam się szarpać. Gdy Harry zobaczył moje blizny, i gdy inni je zobaczyli poczułam się obnażona. Każde cięcie miało swoją własną historię, którą znałam tylko ja. Pokazanie im tego było… Czułam się jakbym stała przed nimi naga.
- Zostaw mnie! – krzyczałam do Loczka próbując uciec z kuchni. Reszta patrzyła się na mnie, a raczej moje ręce z otwartymi ustami. Kopnęłam Harrego z całej siły w piszczel. O dziwo podziałało, bo zwinął się z bólu na podłodze i mnie puścił.
- Ty debilu! – krzyknęłam patrząc jak leży na podłodze.  On podniósł na mnie wzrok, a po jego policzkach popłynęły łzy. Miałam ochotę podejść do niego i przytulić, ale zwalczyłam to w sobie. Wymijając osłupiałych chłopców w przejściu pobiegłam na górę. Nie znałam jeszcze rozkładu pomieszczeń więc otworzyłam pierwsze drzwi i przekręciłam zamek od środka.  Rozejrzałam się, prysznic, toaleta, wanna, ogromne lustro – tak, łazienka to dobra miejscówa.  Usiadłam na podłodze i zaczęłam płakać. Za drzwiami stali chłopcy z Corny i krzyczeli coś do mnie. Próbowali dostać się do środka  ale na szczęście im się to nie udało. Po chwili usłyszałam jak Harry podchodzi do nich i chyba prosi aby odeszli. Posłuchali go bez sprzeciwu. Już nie miałam siły płakać. W tym tygodniu zdarzyło się zdecydowanie zbyt dużo. Bolała mnie głowa. Położyłam się na zimnych płytkach. Zamknęłam oczy i próbowałam wyłączyć myślenie. Niestety pod moją czaszką panował kompletny chaos, którego nie umiałam uciszyć.
Czemu mi to zrobił?
Jak śmiał?
Debil!
Przyjechałam tu odpocząć i się rozerwać. Zapomnieć o wszystkim co było związane z Holmes Chapel. Ale teraz nic z tego. Pewnie zaczną mnie ciągać po psychologach i psychiatrach. Tamci stwierdzą, że powinnam się leczyć na stałe i wyląduję w wariatkowie czy w domu dla psychicznie chorych. Chociaż to chyba to samo.
„Przyjaciele”
Najlepiej byłoby umrzeć, ale czy jestem dość odważna?

*Oczami Nialla*
Jestem wstrząśnięty. To był straszny widok. Jej ręce całe pokryte bliznami, strupami. Czyli wtedy w kuchni mi się nie przywidziało. Ciekawe kiedy to zrobiła i DLACZEGO? Wiem, że Corny coś wie ale nic nie da się z niej jak na razie wyciągnąć. Powiedziała tylko: „Jeśli będzie gotowa to sama wam powie ale coś czuję, że tylko wierzchołek góry lodowej.” Taak, nie ma co, wiele nam to wyjaśniło.
Kurde! To już nie jest zabawa. Naprawdę się martwię, mimo iż z Roxi nie byliśmy jakoś bardzo mocno zżyci.

*Oczami Corny*
Rozumiem, że to nie takie łatwe zwierzać się z problemów, no ale do jasnej cholery jesteśmy jej przyjaciółmi! Nie ufa nam? Jest mi smutno i jestem tez na nią mega wkurwiona. To nie jest jakaś błahostka. Jak tylko otworzy te pieprzone drzwi to sobie z nią pogadam! Albo i nie… nie mogę na nią się wydrzeć.
W sumie to nie wiem co robić, chłopcy też. Siedzę w pokoju i płaczę. Nie potrafię zrobić nic innego. Dobrze, że mój (swoją drogą jak to pięknie brzmi) Nialler siedzi przy mnie. Nie wiem jakim cudem ale jeszcze nie przestraszył go ani rozmazany makijaż ani czerwona od łez twarz.

*Oczami Harrego*
Jak ona mogła to sobie zrobić? Czy naprawdę jest aż tak źle? Czuję, że zawiodłem na całej linii. Znowu. Nie wiem jak ale to wszystko przeze mnie. I w dodatku teraz nie wiem co robić. Oprócz tego, że musze pomóc jej. Mojej małej Roxi. Byłem przy niej zawsze odkąd tylko pamiętam. To ja byłem tym który wybił jej pierwszego mleczaka. To było w czasie zabawy w ganianego więc nie mścijcie się. A teraz nie wiem jak zareagować. Chciałbym ją przytulić i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, że pomogę. Pomożemy wszyscy. Ale nie mogę tego zrobić przez te CHOLERNE drzwi! Nawet Zayn nie mógł ich wyważyć. No kurde! Nie wiadomo co teraz Rox strzeli do głowy. Jeszcze dodatkowo boję się, żeby nie zrobiła sobie kolejnej krzywdy. W końcu zamknęła się w łazience.
Tak w ogóle to o mulata też się boje. Wyszedł z domu wkurwiony trzaskając drzwiami tak mocno, że o mało nie wyleciały z zawiasów. Liam pobiegł za nim „w razie gdyby co”. Niall siedzi z Corny i ją pociesza, a Louis… nawet nie wiem gdzie jest. Chyba nie wbiegł z nami na górę. Ja pierdolę nooo!

*Oczami Zayna*
Zaraz wszystko i wszystkich zapierdolę. Ale najpierw wybiorę się do Holmes Chapel, do tych pierdzielonych gnojków spod sklepu. No zabiję na miejscu albo wezmę w tortury. Wiem, że to przez nich. KURWA!
Idę sobie chodnikiem, kopię wszystko co popadnie. „Mam dość! Teraz już złość trochę się ulatnia. Musze dokładnie obmyślić jakim sposobem najłatwiej byłoby ich zabić. Sam nie wiem czemu tak bardzo się wkurwiłem. Może dlatego, że nie mogę patrzeć na krzywdę bliskich mi osób? Roxi na pewno jest mi bliska. Ile razy się z nią wygłupialiśmy.”
Na chwile dałem się ponieść nie tak dalekim wspomnieniom. Gdy już powoli zacząłem się uspokajać ktoś złapał mnie za ramie.
- Chłopie zwolnij tempo! – usłyszałem Liama.
- Czego chcesz? – warknąłem.
- Luzuj, bo ja też jestem zdenerwowany, ale próbuję się nie wyżywać na wszystkich i wszystkim – odpowiedział spokojnie. Podziwiam go za to jaki jest opanowany. Ja tak nie potrafię i żadne „ammmmmmm” czy „ommmmmm” tu nie pomoże.
- Jak mam się uspokoić gdy ci gnoje… to przez nich… normalnie zapierdolę! – wykrzyknąłem i strzepnąłem rękę Liama z ramienia ale on ponownie mnie zatrzymał.
- Uspokój się! Jak, kto, gdzie, co? Może tak po kolei mi wszystko opowiesz?
- Dobra – odpowiedziałem zrezygnowany i poszliśmy w stronę parku.
Wy już znacie tą historię więc nie będę się powtarzać – narrator.

*Oczami Louisa*
Wyszedłem z domu od razu jak zobaczyłem rany. Wszystkie wspomnienia z dzieciństwa powróciły do mnie, w jednej sekundzie zalewając obrazami umysł. Nie jestem człowiekiem wybuchowym. Poszedłem do ogrodu gdzie usiadłem na bujanej ławie w altance. Popatrzyłem na swoją prawą rękę gdzie widniała mała i już blada blizna.
Raz moja koleżanka pocięła się w toalecie. A ja wszedłem do środka bo pani powiedziała żebym ją znalazł. To było w drugiej klasie podstawówki. Teraz zastanawiam się dlaczego to zrobiła. Pamiętam, że gdy ja znalazłem przeraziłem się i zapytałem „dlaczego?”. A ona powiedziała „żeby przestać cierpieć”. Poprosiła mnie też, abym nic nie mówił pani. Wtedy poczułem jakbym był od niej młodszy o parę lat, a przecież byliśmy w tej samej klasie.
Nie znam powodów Emmy ale wiem, że robiła to aby rozładować złość i frustrację. A dlaczego zrobiła to Roxanne?
Moja blizna wzięła się stąd, że raz postanowiłem spróbować czy ten sposób naprawdę działa. Przypominając sobie słowa Emmy „żeby przestać cierpieć” wziąłem kawałek szkła i lekko naciąłem skórę. Była to druga klasa gimnazjum, gdy przeżywałem właśnie pierwszy zawód miłosny. „Auuu!” – syknąłem czując tylko ból i pieczenie. Rana nie była nawet głęboka a cholernie bolało. Nie rozumiałem jak miałbym przez to przestać cierpieć. Byłem zdenerwowany na Emmę. Nie rozumiałem… Do tej pory nie rozumiem. I chyba nigdy nie będzie mi dane dowiedzieć się „dlaczego?”. Ale chciałbym pomóc. Nie lubię patrzeć na czyjś ból i cierpienie.
__________________________________________________
No i jak się podoba? :D Starałam się żeby wypadło dość dobrze, i nawet jestem zadowolona.
Mam nadzieje, że nie macie mi za złe, że Zayn trochę poprzeklinał? Chciałam wyrazić po prostu jego emocje. I to jaki ma charakter.
Jak wypadły wspomnienia Louisa? Podejrzewałybyście go o coś takiego? :D
Komentujcie proszę, bo to naprawdę motywuje, a ostatnio coś się lenicie.. Gdy widzę, że ktoś to przeczytał to mam ochotę jak najszybciej dodać kolejny. 
Spóźniłam się,  bo wczoraj nie miałam neta :[[
Do kolejnego (który będzie do taj pory najdłuższym) 
xoxo

czwartek, 14 lutego 2013

23 „Usłyszeliśmy huk tłuczonego szkła”

[muzyka The Veronicas - Untouched]

*Oczami Harrego*
Roxi dzisiaj tak ślicznie wygląda. Ona cała jest po prostu doskonała. Nie mogę oderwać od niej wzroku. Gubię się w tych uczuciach. Przecież jesteśmy „tylko przyjaciółmi”. Od zawsze tak było. Ale ja jednak chyba pragnę czegoś więcej. To dziwne.
No i jak pokazała nam te torby, które musieliśmy tachać aż do auta, to miałem ochotę ją zabić. Wiecie jakie to nieporęczne? I jeszcze mi przypadły te ciężkie pakunki z butami. Ugh… musze pamiętać aby nie pozbywać się ochrony jak jedziemy co centrum handlowego, bo nigdy nie wiesz co się stanie.

*Oczami Corny*
Ale się stęskniłam za tymi wariatami, a najbardziej za tym blondwłosym ciachem. Niall jest taki słodki. I teraz będziemy mieć mnóstwooo czasu dla siebie. Hahaha.
Chłopcy zawieźli nas do mnie, aby wziąć bagaż Roxi i pojechaliśmy do nich. Trochę to skomplikowane ale myślę, że rozszyfrowaliście sens.
Kolejny wieczór filmowy. Zapowiada się ciekawie.
- Jedzenie jest, picie jest, ludzie są, pilot jest – zaczął wyliczać Niall siedząc przed telewizorem – A więc seans czas zacząć! – dokończył i wcisnął play. Siedzieliśmy z blondynkiem przytuleni na fotelu i oglądaliśmy „Uprowadzoną”.  Nialler tak słodko pachnie, czekoladą. Schrupałabym go w tym momencie, tak jak on chrupie te paluszki krusząc mi na koszulkę. Później go za to opieprzę. Nie lubię mieć kawałków jedzenia na ubraniach.
Roxi co chwila spogląda na nas i uśmiecha się do mnie.  Sama siedzi między Harrym, a Zaynem. Własnie, Roxi. Ludzie z jej szkoły zachowali się okropnie, a ona jeszcze przed chwilą płacząca, teraz siedzi tu z nami i nie daje nic po sobie poznać. Podziwiam ją, bo jest naprawdę twarda. A co do sprawy, to myślę, że się nie obrazi jak pogadam o tym z chłopakami. Sama sobie nie poradzi, więc ekipa ratunkowa szykuje się do pomocy! Nie zostawimy przecież tego… TAK. Nie wiadomo co tamci jeszcze wymyślą. Skupiłam się na filmie, ale chłopcy co chwilę go komentowali.
- Ej zobaczcie jakie fajne lustro! – wykrzyknął Zayn pokazując na ekran telewizora.
- Podacie mi popcorn? – O tak! Świetnie! Teraz będzie popcornem śmiecił!
- I marchewki przy okazji?! – prosił się Lou o swoja porcję żywieniową.
- Nie ma tu marchewek głupku! – skarcił go Niall.
 - Sam jesteś głupkiem, kretynie.
- No chyba ty.
- Napij się herbaty.
- Haha, taki suchar, że aż grzanka – zaśmiał się Niall.
- Chyba tost? – zaprzeczył Louis.
- Nie, bo grzanka fajniejsza.
- Nie bo tost!
- Grzanka!
- TOST!
- Przepraszam, że przerywam wam tę niesamowicie ciekawą konwersację, o gustach kulinarnych ale tak z łaski swojej, ZAMKNIJCIE TWARZE DO CHOLERY! – wybuchła Roxi, ale zaraz po tym dokończyła łagodnie - Chcę to obejrzeć.
Dziewczyna się zdenerwowała, i w sumie to miała rację. Zagłuszali cały film, który był dość ciekawy. I jeszcze to mlaskanie Nialla nad moim uchem mnie dobijało. Rozumiem, że mu smakuje ale żeby aż tak to okazywać? Cicho zwróciłam na to uwagę blondynkowi, a on mnie przeprosił i powiedział że już nie będzie. Tymczasem na kanapie rozpoczęła się nowa kłótnia.
- Aleś ty drażliwa – powiedział Louis do Roxi.
- I rozdrażniona – dodał Zayn. Taa, czyli teraz będą ją wkurzać danym słowem. Kreatywnie.
- Ale my cię lubimy drażnić – o.0 nawet Liam się przyłączył?
- Drażnienie to fajne hobby. Ciekawe czy za zawodowe drażnienie ludzi płacą? – rozmyślał na głos Niall.
- Taa super. Lubicie mnie wkurwiać, co? – zapytała z sarkazmem Roxi. Jak na tą sytuację, to była naprawdę opanowana.
- Chyba chciałaś powiedzieć, DRAŻNIĆ? – zapytał Louis.
- Przymknij się marchewo!
- Uważaj jak mnie nazywasz mała.
- Mała to jest twoja pała.
- A chcesz się przekonać w jakim jesteś błędzie? – zapytał Tomlinson poruszając brwiami.
- Haha, widzę, że mózg też niewielki – teraz to Roxi się z niego naśmiewała.
- Ale przynajmniej jakiś mam. Nie wiem czym ty sobie czaszkę wypychasz i jak na razie nie wnikam – wszyscy się zaśmiali, nawet Roxi. Dobrze, że to były tylko wygłupy i nikt się za nic nie obraża. Louisa nie tak łatwo przegadać. Film się skończył.
- No widzisz marchewo, nawet nie wiem o czym to było – powiedziała moja przyjaciółka.
- Zawsze możemy obejrzeć drugi raz – powiedział i podszedł do DVD Louis.
- Nieee!! – krzyknął Niall i zerwał się z fotela, nie zważając na to, że siedzę na jego kolanach, przez co wylądowałam na podłodze. Swoją drogą to mają miękki dywan.
Blondyn podbiegł do odtwarzacza i zmienił płytę – Teraz horror! – wykrzyknął.
- Taak! – zgodzili się wszyscy…
- Niee! – oprócz Roxi.
- Boisz się? – zapytał ją Zayn.
- Nie.
- Yhm, już ci wierzę.
- No dobra, masz mnie. Nie przepadam za horrorami, bo później mam koszmary.
- Jakby co to służę ramieniem – uśmiechnął się do niej mulat.
- A ja łóżkiem – zaśmiał się Harry razem z resztą.
- Kto wie? Może skorzystam – powiedziała Roxi do loczka i zwróciła się do Zayna – A ty lepiej uważaj co proponujesz, bo ze strachu mogę połamać ci kości.
- hahahahaha, dobre. Możesz próbować kochanie.
- Nie jestem żadnym kochaniem!
- Jak sobie życzysz cukiereczku.
- Cukiereczku?! Zayn zaraz naprawdę oberwiesz! – powiedziała Roxi i rzuciła w mulata poduszką. A raczej rozgniotła mu ją na twarzy. Zaczęli się „bić”.
- Ej! Uspokójcie się! Siadac i patrzeć! – krzyknął Liam.
- Tak jest! – dwójka, która jeszcze przed chwilą się biła, teraz zasalutowała. W takiej atmosferze trochę trudno oglądać horror.
- To możemy już się skupić na filmie? – zapytał znudzony Niall. Wszyscy usiedli na swoich miejscach. Blondynka spojrzała na mnie. Bała się, że chłopcy będą ją dodatkowo straszyć. Chyba naprawdę ma słabe nerwy. Przecież ten film nawet nie jest specjalnie przerażający czy coś.
- Ej, ale macie mnie nie straszyć – ostrzegła ich Roxi.
- ćśśśś – odpowiedzieli zbyt zajęci akcją.

*Oczami Roxanne*
Hahaha, jacy wariaci z Zayna i Louisa. Rzadko spotyka się aż tak pokręconych ludzi. Dziwię się, że udało się zebrać ich aż pięciu.
„Droga bez powrotu” – no czemu zawsze musi być jakiś horror? Nie mogliśmy obejrzeć „Króla lwa”? Dobrze, że przynajmniej mnie nie straszą, bo zabiłabym na miejscu.
Weszłam do kuchni po picie ale korzystając z okazji zajrzałam też do lodówki. Byłam dość głodna, a nie miałam ochoty na te słodycze lezące w salonie. Chciałam zjeść coś, normalnego. Wyjęłam potrzebne produkty, podciągnęłam rękawy bluzy aby się nie uwalić i zaczęłam robić kanapki. Z dżemorem. Miam.

*Oczami Harrego*
Roxi gdzieś zniknęła. Pewnie ma już dość tych horrorów. W sumie to ja też za nimi nie przepadam. Tylko krew, wypadki, zabijanie, jakieś stwory, duchy, nie wiadomo co. Nie mój typ.
Wszedłem do kuchni po picie. Wyjąłem z lodówki karton soku i nalałem sobie do szklanki. Spojrzałem na Roxi robiącą kanapki.

*Oczami Corny*
Usłyszeliśmy nagle huk tłuczonego szkła. Wszyscy podskoczyliśmy przerażeni, dźwięk idealnie zgrał się z akcją filmu, gdzie jakiś mutant wbijał siekierę w dach samochodu.
- Co… co to ma do jasnej cholery być?!! – z kuchni dochodził krzyk Harrego. Nie tracąc czasu pobiegliśmy tam.
_______________________________________________
Zaczyna się koniec dramy xd W tym rozdziale było wydaję mi się, że dość dużo funu. Następny w weekend lub jak ładnie skomentujecie to wcześniej. :D
1.Jak wam się podobało?
2.Jakie macie pomysły na złączenie imion Nialla i Corny? :D
Rozdział dla Kate S xoxo
KOMENTOWAĆ ♥

+ zapraszam na mojego bloga z imaginami --> http://onedirection--imaginy.blogspot.com/

sobota, 9 lutego 2013

22 „Każdy, dosłownie każdy je widział!”

+ no Mrs Tomlinson gratuluję, bo zgadłaś <333
Miłego czytania xoxo

„Podeszłam do szafki odprowadzana spojrzeniami innych. Pewnie niedługo dowiem się o co chodzi.
Otworzyłam kłódkę i wysypały się na mnie setki kartek papieru. Było na nich… Nie to nie możliwe! Cholera!”

To ja na nich byłam! I do tego… naga, no nie kurwa! To niemożliwe. Nie posunęliby się do czegoś takiego. Chyba. Serio aż tak chcą mnie poniżyć? Serio? Przecież to jakiś photoshop, tylko że cholernie dobry.  Ja nigdy nie robiłam sobie zdjęć tego typu, to nawet nie moje ciało.
Stałam tak przed tą szafką i trzymałam kartkę z moim „nagim” zdjęciem. Teraz nareszcie rozumiem wszystkie te szepty i dziwne spojrzenia. Wychodzi na to, że cała szkoła to widziała. Nie mając siły już zbierać reszty kartek i wyrzucać ich do kosza, od razu pobiegłam do łazienki. Miałam ochotę solidnie sobie popłakać. Z bezsilności. Niestety nawet w wc nie mogłam liczyć na trochę prywatności, bo zastałam tam jakieś dwie pierwszoklasistki. Chociaż może to dobrze.
- Mogę się was o coś spytać? – podeszłam do nich.
- Ch-chyba t-tak – odpowiedziała jedna nieśmiało.
- Wy też widziałyście te zdjęcia, no nie? – było mi ciężko o tym mówić ale musiałam się czegoś dowiedzieć.
- T-tak – powiedziała pierwsza.
- Wczoraj cała szkoła dostała emaila z tym zdjęciem w załączniku – dodała druga.
- Dzięki – głos mi zadrżał – Mogłybyście wyjść? Chciałabym zostać sama – zapytałam.
- Taa jasne – szybko opuściły pomieszczenie. Dobrze, że to nie były jakieś lalunie czy coś, z którymi musiałabym się wykłócać. Zablokowałam drzwi tak, żeby nikt nie mógł dostać się do środka i usiadłam na umywalce.
No super. Czyli cała szkoła widziała to zdjęcie, i jeszcze myślą, że to naprawdę ja. Nie no, lepiej po prostu być nie może. Nie wiedziałam, że moje życie będzie wybrukowane kostką z wystającymi kolcami, na które możesz nadziać się z każdym kolejnym krokiem. Mam już dosyć tej przeklętej szkoły.
Poczekałam 10 minut aby mieć pewność, że wszyscy znajdują się w klasach i szybko wybiegłam z toalety, a później ze szkoły. W domu byłam 10 minut później. Szybko chwyciłam spakowaną wcześniej, małą walizkę, zamknęłam dom i już po chwili siedziałam w taksówce wiozącej mnie na stacje kolejową. Gdy wleciałam na peron, pociąg miał już odjeżdżać. Idealnie zmieściłam się w czasie. Znalazłam pusty przedział. Oparłam głowę o szybę i włączyłam muzykę. Dopiero teraz się rozkleiłam. Pozwoliłam łzą swobodnie spływać po policzkach i kapać na spodnie.
Ktoś kto kieruje losem innych chyba naprawdę mnie nie lubi. Szkoda. Ciekawe co mu/jej zrobiłam.
Dość szybko dojechaliśmy do Londynu. Miasta zawsze tętniącego życiem, kolorowego, pełnego atrakcji. Każdy kto tu przyjeżdża jest zachwycony. Ja też pewnie jarałabym się tym wszystkim, ale jakoś nie byłam w nastroju. Nie skupiałam się na otoczeniu. Złapałam pierwszą lepszą taksówkę i podałam kierowcy adres Corny. Już po 15 minutach byłam pod domem przyjaciółki. Dobrze, że nie było korków. Zapukałam, a drzwi otworzyła jej mama.
- Cześć! – zaczęła wesoło ale gdy mnie zobaczyła od razu zmieniła ton – O Boże! Roxi! Co ci się stało?! – wykrzyknęła ale po chwili mocno mnie przytuliła – Chodź do środka.
Zaprowadziła mnie do salonu i posadziła na kanapie. Poszła zaparzyć herbatę i przyniosła mi chusteczki. Siedziałam i płakałam z dobre pół godziny, a ona nic nie mówiła, tylko siedziała i mnie przytulała. Czułam się, jak wtedy gdy miałam 7 lat i skaleczyłam się w kolano i mocno płakałam,  a mama siedziała, przytulała mnie i pocieszała, że do wesela się zagoi. Na wspomnienie rodziców zaczęłam płakać jeszcze mocniej. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Przecież zawsze potrafiłam radzić sobie sama, a dzisiaj jakby to wszystko pękło. Jakbym nie mogła już sama bronić się przed krzywdami świata. Jakby starannie budowana wewnętrzna ochrona po prostu się rozleciała. Jakby to, co dusiłam w sobie przez lata teraz nagle uwolniło się i wyszło z mojego wnętrza.
Nagle otworzyły się drzwi i do środka wparowała uśmiechnięta brunetka.
- Jeeeestem! – krzyknęła przechodząc przez próg. Weszła do salonu i rzuciła torbę w kąt. Po chwili mnie zobaczyła.
- Roxi co się stało? – podbiegła i także mnie przytuliła.
- Ja też nie wiem – powiedziała jej mama – Gdy otworzyłam drzwi, zastałam ją płaczącą.
Powoli się już uspokajałam. Po godzinie płakania brakowało mi łez.
- Spokojnie, nie wiem co i kto ci zrobił ale tego pożałuje. Nie płacz już – powiedziała Corny.
- Już się ogarniam, jeszcze chwila a bym się odwodniła od tego płaczu – próbowałam zażartować co przyjaciółka przyjęła z uśmiechem na ustach.
- Co się stało? – zapytała po chwili. Ja bez słowa wyjęłam kilka zdjęć z torby i podałam jej.
- Co to jest?! Kto ci to zrobił?! Przecież to tylko jakiś photoshop! Jesteś od niej zapewnie chudsza – wykrzyknęła blondynka po zlustrowaniu zdjęć.
-  Taa, dzięki za pocieszenie – uśmiechnęłam się słabo.
- Jak to się stało? – chciała wiedzieć pani Lex.
- No więc… przyszłam dzisiaj do szkoły i już od drzwi wiedziałam, że coś jest nie tak. Wszyscy się na mnie dziwnie gapili, szeptali coś między sobą. Nie wiedziałam o co chodzi, ale jak otworzyłam szafkę to posypały się z niej te zdjęcia. Później dowiedziałam się, że wszyscy dostali je emailem. Każdy, dosłownie KAŻDY je widział.
- Zemstą zajmiemy się później. Teraz trzeba poprawić ci humor – stwierdziła Corny.
- Jak? – zapytałam. Chwilę później zostałam zaciągnięta do łazienki i od nowa pomalowana, a 10 minut później stałam z brunetką przed centrum handlowym.
- It’s shopping time! – wykrzyknęłyśmy wspólnie. Co jak co ale zakupy są dobre na wszystko.

*Oczami Corny*
W życiu nie wyobrażałam sobie, że ludzie mogą być aż tacy okrutni. Roxi bardzo się dzisiaj otworzyła. Opowiedziała dość dużo jak na siebie, ale i tak czuję, że jest tego o wiele, wiele więcej. Mam nadzieję, że przestanie tak wszystko w sobie dusić, bo to nie jest dobra metoda. Powinna komuś albo czemuś się wyżalić. Mogłaby nawet powiedzieć wszystko ścianie, ale musi to z siebie wyrzucić. Ukrywanie uczuć i emocji to nie jest dobra metoda. Sama to już kiedyś przerabiałam.
Szalałyśmy po sklepach dobre 4 godziny. Widać, że to był dobry pomysł.

*Oczami Roxanne*
To był wprost genialny pomysł. Komuś kto wymyślił zakupy powinni dać nobla czy coś. Kupiłam sobie mnóstwo nowiutkich rzeczy: 3 pary rurek, 2 pary legginsów, 2 koszule w kratę, 4 t-shirty, 2 duże bluzy, 3 sukienki, spódniczkę, dużo dodatków, trampki, sandałki, koturny, vansy i torbę. Liam dobrze zrobił pożyczając mi więcej kasy. Muszę mu za to podziękować. Kochany z niego przyjaciel.
 Właśnie siedzimy w kawiarni, zmęczone i niezdolne do rozmowy, popijając kawę. Trzeba zadzwonić po taksówkę, albo najlepiej po dwie, bo do jednej z tymi wszystkimi torbami się nie zapakujemy. Matko jak ja z tym do domu wrócę?
- Corny? – zapytałam.
- Tak?
- A wiesz, że jeszcze mi nie powiedziałaś jak tam randka z Niallem? – gdy to powiedziałam, moja przyjaciółka zakrztusiła się kawą.
- Ale ci się nagle przypomniało.
- Detektyw Roxi wkracza do akcji! Więc odpowiadaj i to zgodnie z prawdą bo i tak się wszystkiego dowiem. I radzę ci nie pomijać szczegółów – pogroziłam jej.
- No to, dobra powiem ci. Poszliśmy najpierw do kina. Pomysł niezbyt oryginalny ale i tak było super. Oglądaliśmy jakąś komedię romantyczną, której nawet nie pamiętam, bo… no cóż Niall świetnie całuje. Jak tylko sobie przypomnę tamten wieczór… – rozmarzyła się, a ja wyjęłam telefon i zrobiłam jej fotkę.
- Haha, szkoda że się nie widziałaś – powiedziałam i podałam jej telefon aby zobaczyła swoja minę.
- Haha omg, jaka twarz. Haha – zaśmiała się. Ważne, to żeby mieć dystans do siebie.
- Spotkaliście się jeszcze z blondynkiem? – dalej drążyłam temat.
- Nie - Corny pokręciła smutno głową.
- Dlaczego?
- Bo byli zajęci, chcieli się ze wszystkim wyrobić przed twoim przyjazdem, więc nie było za bardzo kiedy i jak, ale codziennie rozmawialiśmy.
- Już się nie mogę doczekać aby zobaczyć was razem. Zapewne słodko wyglądacie.
- Haha, ja też nie mogę się doczekać aby w ogóle go zobaczyć – zaśmiała się i w tym samym momencie usłyszałyśmy inny, głośny śmiech. Obróciłyśmy się w stronę wejścia i zobaczyłyśmy całą piątkę wariatów.
- Niall – przyjaciółka szybko poderwała się z miejsca i zaczęła biec w stronę chłopaka.
- Corny! – blondynek podbiegł także, mocno ją przytulił i dał jej soczystego buziaka.
- Uuuu! – zawyliśmy wszyscy, (w sensie, ja z resztą chłopców). Nie obchodziło nas, że wszyscy się na nas patrzą. Corny i Niall tak słodko razem wyglądają. Hmm… Norny czy Ciall? Haha ta moja logika. A może jakoś inaczej to połączyć?
- Roxi! – usłyszałam nagle i zaraz podbiegli do mnie chłopcy. Na moje nieszczęście zaczęli mnie dusić.
- Tak, tak ja też tęskniłam – zaśmiałam się ledwo łapiąc powietrze.
- A czy ktoś powiedział, że my tęskniliśmy? – powiedział Zayn z uśmieszkiem.
- Haha, za ten dżołk dam ci czołg. Właśnie widzę jak NIE TĘSKNILIŚCIE – po tych słowach wszyscy się zaśmialiśmy.
- A tak poza tym, to czemu nie powiedziałaś, że już jesteś w mieście? – zapytał Harry z udawanym foszkiem.
- No tak jakoś wyszło – powiedziałam.
- Chciałyśmy iść na zakupy – dodała za mnie Corny i wskazała na wypchane ciuchami torby.
- I nie zadzwoniłyście po mnie?! Ja tak lubię zakupy! Chętnie bym się z wami wybrał. I ze mną kupiłybyście sobie jakieś stylesowe ciuchy, a nie TO co pewnie kupiłyście – powiedział wszystkowiedzącym tonem.
- Oj Hazuś, nie płacz, twoja marcheweczka zaraz cię pocieszy – Louis podbiegł do Loczka i zaczął wycierać jego policzki z niewidzialnych łez. Wyglądało to przekomicznie.
- No to chłopcy, pomożecie nam? – zapytałam ze spojrzeniem a la kot ze shreka.
- Z czym? – zapytali wszyscy z uśmiechami, a gdy wskazałam na torby stojące przy stoliku ich miny nie były już takie radosne.

______________________________________________________
1.Mam nadzieję, że rozdział jako tako wyszedł. W pierwotnej wersji miały być dwa trochę krótsze ale to by wyszło beznadziejnie. Na początek trochę dramatu, później wydaje mi się, ze dość dobre zakończenie. Zobaczycie co się bedzie działo w następnym. Już się nie moge doczekać. Jaram się własna historią <lol>
2.No więc nareszcie mem ferie i zacznę odwiedzać wasze blogi xd Jeżeli mi się spodobają to oczywiście je zaobserwuję i polecę tutaj xd
3. Rozdział z dedykacją dla Anonima którego informuję na gg. ( chyba @Carroot_1D)
4. chciałabym wam polecić bloga Mrs.Tomlinson <klik> . Historia na początku (szczerze mówię i myślę, ze się nie obrazisz) taka sobie, jak wiele innych, rozkręciła się naprawdę ciekawie. Wiele znaków zapytania i naprawdę super się czyta.
5. Jeżeli macie ochotę i blog wam się podoba, to nie obrażę się, jeżelibyście poleciły go na swoich blogach, czy wrzuciły linka na tt. Zależy mi na zdobyciu jeszcze kilku czytelników. Z góry dziekuję ♥

6. możecie się śmiać ale mam zaciesz z tych 3 tysięcy wejść KOCHAM WAS <333

sobota, 2 lutego 2013

21 "Gdy zaczęło szczypać, podskoczyłam i zaczęłam biegać po łazience, próbując jakoś zmniejszyć tym ból. "



„(…) Szłam przez ciemny las. Było zimno i padało. Otaczała mnie mgła.
- Harry gdzie jesteś?! – wołałam przyjaciela. Szukałam go w tym lesie. Tyko dlaczego? Przecież on jest w Londynie. Nie ma żadnej szansy, że mnie uratuje, że się tutaj pojawi – Harry! To nie jest zabawne! Wyłaź natychmiast!
To było dziwne. Wiem, że go tu nie ma, a jednak nadal wykrzykuję jego imię. Nagle usłyszałam za sobą szelest liści i kroki. Ciche, jakby ktoś się skradał. Zaczęłam uciekać. Liście i gałęzie smagały moja twarz gdy biegłam w nieznanym kierunku. Kroki cały czas były za mną. Jeszcze chwila i mnie złapią! Potknęłam się o wystający korzeń i upadłam. Nie zwracając uwagi na ból w kostce szybko wstałam i biegłam dalej. Chciałam jak najszybciej się stąd wydostać. Las mnie przerażał. Drzewa wyglądały jakby miały duszę i jakby kontrolowały wszystko wokół. Bałam się. Nadal słyszałam kroki podążające moim śladem, tylko teraz były wyraźne i głośne. Wybiegłam na polanę, na środku której stał mały, drewniany domek. „Uff, może ktoś tam będzie” Gdy chciałam wbiec na pierwszy schodek…”
Obudziłam się.

Znacie to dziwne uczucie, gdy we śnie próbujecie wejść po schodach, nie trafiacie nogą na stopień, spadacie i chwile później budzicie się we własnym ciepłym łóżku? Dziwne prawda? Niektórzy snują opowieści, że w tym czasie jesteśmy porywani przez kosmitów. Możecie mi nie wierzyć ale trafiłam kiedyś na taką hipotezę, gdy przeglądałam różne strony w sieci. Haha, czego to ludzie nie wymyślą.
A wracając do tematu, obudziłam się i szybko usiadłam. Zrobiło mi się zimno. Księżyc świecił na niebie, była pełnia. Szkoda, że nie wzięłam aparatu. Zebrałam się i ruszyłam do domu.
Gdy tylko przekroczyłam próg, od razu powitał mnie Curly. Pogłaskałam go i poszłam przygotować sobie kąpiel. Gdy się myłam dostrzegłam jak wielkich szkód dokonałam na swoim ciele. Wiem, że nie powinnam się ciąć ale inaczej sobie nie radzę. Rany były bardzo widoczne. Z niektórych jeszcze wolniutko sączyła się krew. Już nie czułam takiego spokoju jak wtedy gdy się cięłam. Teraz byłam wkurzona na siebie. Za to, że jestem taka słaba. Martwiłam się, czy chłopcy i Corny to zauważą. A może nie powinnam jechać? Niee, głupi pomysł. Ja bez nich nie wytrzymam. Muszę się z nimi zobaczyć. Może dadzą mi siły aby przetrwać następny tydzień szkoły. Ale Harry gdy to zobaczy wpadnie w furię. Wolę o tym nawet nie myśleć. Znów się będzie obwiniał, a nie ma nawet za co. Poszłam spać obawiając się następnego dnia.

Rankiem obudziły mnie promienie wpadające przez niezasłonięte okno. Naciągnęłam poduszkę na głowę i obróciłam się w drugą stronę, aby mnie nie raziły w oczy. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że pora szykować się do szkoły. Niechętnie opuściłam cieplutkie łóżko. Gdy tylko wyszłam spod kołdry moje ciało owiał chłód. Mimo, iż był kwiecień, pogoda nie należała do najcieplejszych. Poszłam pod prysznic. Znów powróciły do mnie obrazy poprzedniego dnia. Spojrzałam na rany, które zaczęły się powoli goić. Owinęłam się ręcznikiem i wyciągnęłam małą apteczkę. Szczypało gdy woda utleniona weszła w kontakt z moją skórą. Syknęłam. Ta rana jeszcze nie była najgorsza. Dopiero przy jednej, która ropiała poczułam prawdziwy ból. Gdy zaczęło szczypać, podskoczyłam i zaczęłam biegać po łazience, próbując jakoś zmniejszyć tym ból. Zatrzymałam się naprzeciwko dużego lustra. Widok mojego ciała mnie przeraził. Na brzuchu, ramionach i nogach miałam siniaki. Szyja, łokcie i dłonie były podrapane. Już teraz wiem dokładnie dlaczego jestem taka obolała. „Jeszcze mu pokażę” – postanowiłam sobie. Zamierzałam zemścić się na Chrisie. Jeszcze nie wiem w jaki sposób, ani kiedy ale ten debil poniesie konsekwencje odpowiednie do czynów. Wyszłam z łazienki i ubrałam się w kremowe rurki, białą bluzkę z kołnierzykiem i miętowy sweterek. Tak trochę jak nie ja. Ale podobał mi się ten strój. W uszy „wpięłam” małe kolczyki ukazujące trupie czaszki. No przecież jakiś akcent mnie musi być. Spakowałam szybko potrzebne rzeczy do czarnej torby z ćwiekami i zapominając o śniadaniu wyszłam szybko z domu. Pobyt w łazience trwał dość długo i zostało mi 20 minut do rozpoczęcia lekcji.
Niechętnie przemierzałam kolejne ulice. Nie chciałam tam wracać, szczególnie po ostatnim wydarzeniu. Ale musiałam. Kuratorium nade mną „czuwa”. Szkoda tylko, że nie potrafią zauważyć jak wielką krzywdę wyrządzają mi inni. Dość tego użalania się nad sobą. Poradzę sobie.

Przeszłam przez drzwi szkoły jeszcze przed dzwonkiem. Wszyscy jak na komendę się na mnie spojrzeli. „Czyżby ich olśniła moja osoba? Haha, Roxi ty to masz marzenia” – powiedziałam do siebie w duchu. Bezczelnie się na mnie gapili i nawet nie odwracali wzroku gdy podchwytywałam ich spojrzenie. Czułam się jak zwierzę w klatce. Kierując się do szafki ruszyłam wyprostowana środkiem korytarza. Nie będę się chować jeżeli wszyscy i tak się na mnie patrzą.
- Nie, to niemożliwe. Na zdjęciu ma większe – usłyszałam rozmowę, a właściwie jej fragment. Jakieś 2 wytapetowane lalunie patrzyły się na moje cycki. „Kurwa o co tym ludziom dzisiaj chodzi? Jakie zdjęcie? Dobra to jest naprawdę dziwne.”  Po raz pierwszy byłam na widoku, czułam się jak n lini frontu. Wcześniej jak w klatce, teraz jak na froncie.
Podeszłam do szafki odprowadzana spojrzeniami innych. Pewnie niedługo dowiem się o co chodzi.
Otworzyłam kłódkę i wysypały się na mnie setki kartek papieru. Było na nich… Nie to nie możliwe! Cholera!
______________________________________________________
Do dupy rozdział. Wiem i przepraszam za niego. Nie mam głowy do pisania ale się starałam. A w następnym możecie spodziewać się:
- wyjaśnienie, co wysypało się z szafki Roxi,
- Roxi w Londynie,
- zakupów! xd
Rozdział dla Darcy Lloyd i Kingla357.

Smutno mi bo pod ostatnim były tylko 2 komentarze, i jeszcze dlatego, że nie jadę na koncert JB.
Proszę aby każdy kto przeczytał napisał chociaż głupią "." (słownie - kropkę) w komentarzu.
Do za tydzień!