sobota, 18 maja 2013

31 „Ale dlaczego mam ich nie zamykać? Przecież wtedy się zdrzemnę, a po śnie zawsze czuję się lepiej.”

Rozdział ze specjalną dedykacją dla Dżastki94 (mam nadzieję, że matura dobrze poszła) i Miki :D ♥
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
[muzyka Blue Stahli - Metamorphosis Life theory remix]


- Nawet nie wiesz jak bardzo cię kocham.
Otworzyłam szybko oczy i usiadłam na łóżku. Zakołowało mi się w głowie, więc szybko zaczęłam masować skroń dłonią. Przypomniałam sobie mój sen, w którym uprawiałam z Harrym seks. Zaraz, zaraz... Aż się uszczypnęłam.
- Czyli jednak naprawdę ze sobą spaliśmy - sapnęłam, a moją głowę zalały wyrzuty sumienia.
Nie chcę, aby udawał, że czuje do mnie cokolwiek innego niż przyjaźń. "Nawet nie wiesz jak bardzo cię kocham" zabrzmiało ponownie w mojej głowie. Niee, to już na pewno mi się przyśniło.
Nagle poczułam mocny uścisk w żołądku i odruch wymiotny. Jak najszybciej popędziłam do łazienki i oddałam do muszli całe wczorajsze jedzenie. Po jakiś piętnastu minutach byłam na tyle uspokojona aby wstać. Bolała mnie głowa i pomyślałabym, że to tylko normalny kac gdyby nie ten uścisk w żołądku. Wróciłam do pokoju i ostatkiem sił walnęłam się na łóżko, z powrotem zagrzebując w mięciutkiej pościeli. Zobaczyłam że na szafce nocnej leży jakaś kartka, wzięłam ją do ręki i przeczytałam:
Rox,
Naprawd
ę nie chciałem cię zostawiać, szczególnie po ostatniej cudownej nocy, ale obowiązki wzywały ;[. Ugh! Czasem mam dość tej „sławy”. :/
Gdy tylko wróc
ę to pogadamy o tym co się wczoraj stało.
Harry
PS. Chcia
łbym, żebyś wiedziała, że nie żałuję ż
adnej z tamtych chwil.

W szoku potrząsnęłam głową i ponownie spojrzałam na koślawe pismo loczka.
Serio? Po prostu uciekł? Chociaż w sumie to nawet poszedł mi na rękę. Mam trochę czasu aby to dokładnie przemyśleć.
Dlaczego tego nie przerwałam? Czemu ja nigdy nie pomyślę o konsekwencjach? Teraz mogę stracić także jego. A jest jedyną osobą, która mi pozostała. Wszystko potrafię spieprzyć. Po prostu jestem beznadziejna.
Jeżeli nie będzie chciał teraz nawet na mnie spojrzeć, to nie wiem co zrobię. Nie wiem, czy będę w stanie to znieść. Czy będzie chciał o tym pogadać? Ale po co? Może chce mi powiedzieć, jaka jestem beznadziejna i że się zeszmaciłam przez wczorajszą akcję. Aż się boję. Naprawdę boję się rozmowy z nim.
Co jeżeli każe mi spadać do Holmes Chapel?  No bo, po co miałby mnie tu jeszcze trzymać?
A może od początku chciał się tylko ze mną przespać? W końcu teraz jest gwiazdą i nie ma powodu żeby nadal się ze mną zadawać. Może chciał tylko sprawdzić jaka jestem w łóżku. Krąży przecież tyle historyjek z kim to on nie spał, z kim się nie spotkał.  Dupek!
Nie mogę się w nim zakochać. Nie mogę czegoś do niego czuć! – rozkazałam sobie. Po moim policzku spłynęła samotna łza. Nie wiedziałam co zrobić, byłam całkowicie zagubiona w nowej sytuacji.
 Zegarek wskazywał już 13, a mój brzuch odstawiał koncert, domagając się pożywienia, więc wstałam powoli i zeszłam do kuchni. Wciąż lekko kręciło mi się w głowie.
Stanęłam przed otwartą lodówką, patrząc na jej zawartość, która była dość uboga. Pewnie Nialler zjadł większe śniadanie. W końcu zrezygnowana, wyciągnęłam karton soku pomarańczowego, chleb i dżem. Przeszukałam półki w poszukiwaniu czegoś na kaca. W końcu trafiłam na jakieś tabletki i nie zastanawiając się długo łyknęłam dwie.
Posmarowałam chleb dżemem i usiadłam na jednym z 10 drewnianych krzeseł, ustawionych wokół dużego dębowego stołu.
Czyli Harry nie żałuje, odezwało się moje sumienie.
Taak, tylko tak napisał, żeby nie było mi przykro.
A może naprawdę nie mógł zostać?.
No proszę cię, naprawdę w to wierzysz? Obudził się, zobaczył, że ma w łóżku paszteta i zwiał. Też bym na jego miejscu tak zrobiła.
Przesadzasz.
Ja przesadzam? Przecież to tylko stwierdzenie oczywistych faktów.
Czemu nie chcesz dopuścić do siebie myśli, że komuś na tobie zależy? Dlaczego odpychasz każdego kto chce się do ciebie zbliżyć? Jesteś egoistką.
Niby dlaczego?
Myślisz tylko o sobie i nie obchodzi cię, że on może naprawdę cię lubi, trochę inaczej niż jako przyjaciel.
I to ma być egoizm z mojej strony?
Tak.
Skończ już... Jesteś tylko czymś tam w mojej głowie. W ogóle, to nawet nie mam pojęcia jak się aktywowałaś. A może jesteś mężczyzną? O.0 To trochę dziwne jeżeli w mojej głowie siedzi jakiś facet. W każdym razie, spadaj. Sama potrafię o siebie zadbać.
On cię kocha...
Ten głos zaczyna mnie wkurzać. Jeszcze pojawia się tak znienacka. Wcześniej nie zdarzało mi się rozmawiać z sumieniem. Albo ta sytuacja jest naprawdę wyjątkowa, albo zaczynam świrować. Ta druga opcja wydaje się bardziej prawdopodobna. Niedługo Harry będzie miał powód, żeby zamknąć mnie w psychiatry ku i zerwać kontakt.
Na samą myśl, że ponownie mogłabym go stracić, zrobiło mi się smutno. Poczułam się samotna, wiedząc, że nie mogłabym słyszeć już jego głosu czy śmiechu. Teraz płaczę, a jeszcze niedawno byłam na niego zła.
Chyba naprawdę potrzebuję psychiatry.
W czasie jedzenia zaczęło mi się jeszcze bardziej kręcić w głowie. Miałam mroczki przed oczami i kompletnie nie wiedziałam co powinnam zrobić. Zrobiłam ostatniego gryza mojej super wypasionej, dżemorowej kanapki i wstałam, aby odnieść naczynia do zmywarki. Później się nimi zajmę. Może jak się położę, to mi przejdzie.
Wcześniej jeszcze nigdy nie zdarzały mi się takie efekty uboczne imprez, czy mojego picia po śmierci.. moich rodziców.
Na samą myśl o dniu wypadku po moim policzku spłynęła samotna łza.
I znów płaczę. Cholera! Za dużo się tu dzieje. Chciałabym wrócić do domu. Do prawdziwego domu, gdzie będę miała kogoś, kto się mną zajmie, przytuli, pociesz, a na koniec powie że „wszystko będzie dobrze”, a ja będę mu wierzyła.
Z półki wyciągnęłam szklankę i wypełniłam ją wodą. Postanowiłam wrócić do łóżka i jeszcze trochę się przespać. Gdy odwróciłam się w stronę drzwi, zakręciło mi się w głowie, ale tym razem tak mocno, że aż oparłam się o ścianę.
Zgarnęłam z blatu telefon (rzadko kiedy się z nim rozstaję), i skierowałam się na kanapę w salonie. Ostrożnie stawiałam każdy kolejny krok, uważając aby nie poruszać się zbyt gwałtownie. Do przejściu tych 5 metrów, czułam się jakbym pokonała co najmniej maraton. Na moim czole pojawiły się kropelki potu, a ręka trzymająca szklankę zaczęła drżeć. Opadłam z ulgą na skórzaną kanapę i zwinęłam się w kłębek. Patrzyłam się w szkło naczynia, które postawiłam na stole obok. Zaczęłam cała drżeć i szczękać zębami, chociaż nie było mi zimno. Przeciwnie, byłam wręcz rozpalona.
Próbowałam to opanować ale się nie dało. Zaczęłam płakać z bezsilności. Złapałam za telefon i po chwili wahania zadzwoniłam do Harrego.
Nie musiałam długo czekać zanim odbierze.
- Halo? – odezwał się zaledwie po dwóch sygnałach.
- T-tu – nie mogłam wydusić z siebie słowa. Miałam ściśnięte gardło, a głos załamywał mi się przy każdej głosce – To ja, Rox. H-Haz pro-proszę przyjedź. – zakaszlałam próbując powstrzymać drżenie – Ja, ja nie wiem, co się ze mną dzieje – wydusiłam wreszcie.
- Roxi? Roxi! Proszę tylko wytrzymaj. Będę jak najszybciej się da. Proszę cię, tylko wytrzymaj! – słyszałam jak krzyczy. Brzmiał na szczerze zmartwionego.
- Roxi, proszę cię nie zamykaj oczu… - słyszałam jego głos.
Ale dlaczego mam ich nie zamykać? Przecież wtedy się zdrzemnę, a po śnie zawsze czuję się lepiej.
- Roxanne! – wydarł się tak głośno, że odruchowo wyrzuciłam telefon na podłogę.
Ale dlaczego teraz na mnie krzyczy? Przecież nic nie zrobiłam! To nie moja wina do jasnej cholery!
Może jak zamknę oczy, to nie będzie się na mnie darł.

*Oczami Harrego*
Mieliśmy właśnie próbę, gdy z mojej kieszeni rozległ się dźwięk dzwonka. Szybko wyciągnąłem telefon i gdy zobaczyłem, że to Roxi, natychmiast odebrałem. Wiedziałem, że nie powinienem zostawiać jej rano ale nie miałem wyboru. Paul właściwie wyciągnął mnie z łóżka i wsadził pod zimny prysznic. Cały czas byłem rozkojarzony, bo o niej myślałem.
Bałem się, że zacznie na mnie krzyczeć.
- Halo? – zapytałem niepewnie, czekając na to co nieuniknione, czyli opierdziel od dziewczyny.
- T-tu – usłyszałem jej zduszony głos. Zaczęła kasłać i po chwili kontynuowała – To ja, Rox. H-Haz pro-proszę przyjedź. – W tym momencie się przeraziłem. Wiedziałem, że nie dzwoniłaby w jakiejś błahej sprawie. A to oznacza, że coś jej się stało. Oby nie zrobiła sobie krzywdy. Nie wybaczę sobie, gdy cos jej się stanie – Ja, ja nie wiem, co się ze mną dzieje – zakasłała na końcu. Mówiła jakby każda głoska sprawiała jej niesamowitą trudność.
Szybko szepnąłem do Louisa, że ma brać kluczyki, bo Roxi cos się stało. Wyminąłem zaskoczonego Paula i zacząłem biec na parking. Przez ten czas mówiłem do telefonu:
- Roxi? Roxi! Proszę tylko wytrzymaj. Będę jak najszybciej się da. Proszę cię, tylko wytrzymaj! – byłem spanikowany. Stanąłem przy aucie, ale Louis dopiero wybiegłam z budynku - Roxi, proszę cię nie zamykaj oczu… - byłem wkurzony na przyjaciela i jego wolne ruchy. Wydarłem się na Roxi, bo już nie wytrzymywałem. Gdy tylko brunet dobiegł do czarnego audi i odblokował drzwi, wpakowałem się do środka i szybko zapiąłem pas. Ruszyliśmy z piskiem opon, a ja nie przestawałem mówić:
- Rox, błagam, proszę, ja pierdole po prostu nic nie rób. Nie rób mi tego! Nie mogę cię stracić! – cały czas powtarzałem te same słowa. Nie wiedziałem co jeszcze powiedzieć, że co, że ją kocham? Że cholernie mi na niej zależy i nie chcę, żeby mnie tu zostawiała?
Louis pędził jak szalony. Przejeżdżał na wszystkich czerwonych światłach, wchodził ostro w zakręty. To cud, że cali dojechaliśmy do domu.
Wysiadłem z auta i pobiegłem w stronę drzwi. Były zamknięte i niestety musiałem jeszcze przez chwilę mocować się z kluczami, bo nie dało się ich tak po prostu „otworzyć z kopa”.
Znalazłem Rox leżącą na kanapie w salonie. Już z daleka mogłem zauważyć jaka jest blada. Ledwo co oddychała, a jej puls… nie potrafiłem go wyczuć.
- Dzwoń po karetkę! – krzyknąłem do Louisa ze łzami w oczach.
- Szybciej sami tam dotrzemy – powiedział i podszedł do Roxi. Wziął ją na ręce i zaczął iść w stronę auta. Ocknąłem się dopiero po chwili i popędziłem za nim. Nie wiem co bym zrobił gdyby tu ze mną nie przyjechał. Może na co dzień zachowuje się jak totalny dzieciuch ale w kryzysowych sytuacjach zawsze zachowuje zimną krew.
Usiadłem w aucie i położyłem blondynkę tak, aby leżała głową na moich kolanach. Złapałem ją za rękę i nie przestawałem mówić. Dziewczyna nie miała siły się odzywać ale co 2 sekundy pocierała lekko kciukiem moją dłoń, dając mi do zrozumienia, że jeszcze przy nas jest.
Droga ciągnęła mi się w nieskończoność, żałowałem, ze nie mam magicznych mocy i nie mogłem nas tak po prostu teleportować. Kompletnie nie wiedziałem co mogło się stać z moją przyjaciółką, chociaż teraz chyba już nie mogę jej tak nazywać. Sam nie wiem.
Gdy już podjechaliśmy pod kremowy budynek, Louis wbiegł do środka wołając o pomoc, a ja wyciągnąłem Roxi z auta. Na szczęście dla nas, pielęgniarki zareagowały natychmiast i przyjechały z wózkiem, na którym położyłem dziewczynę. Za drzwiami szpitala czekał już lekarz, który po samym zerknięciu na blondynkę skierował ją na OIOM. Kazali nam zostać i poczekać na korytarzu.
Wściekły zacząłem krzyczeć i bić pięściami w ścianę. Byłem bezsilny. Ona mogła umrzeć w moich ramionach. Nadal może umrzeć…
Nie obchodziło mnie, że ludzie zaczęli mi się przyglądać. Niektórzy chyba rozpoznali tą sławną buźke z pierwszych stron kolorowych gazet.
Louis złapał mnie od tyłu, blokując moje ciosy w ścianę.
- Wyjdźmy stąd, nie rób sensacji – powiedział tuż przy moim uchu.
Potulnie pokiwałem głową i dałem się pociągnąć do łazienki. Lou zaciągnął mnie pod kran i puścił zimną wodę na moje zakrwawione kostki. Czułem jak pulsowały, całe moje ciało pulsowało w nierównomiernym rytmie, a oddechy były krótkie i urywane.
- Lou – zacząłem, patrząc na bruneta – A co jeśli ona umrze?
- Nie umrze. Nie może umrzeć – odpowiedział przytulając mnie mocno. Był dla mnie naprawdę jak brat. Mogłem powiedzieć mu o wszystkim i liczyć na dobrą, szczerą radę, bez wysłuchiwania jaki to nie jestem. Trochę głupio, że ludzie brali nas za gejów. Przez to musimy trzymać się od siebie z daleka na koncertach, wywiadach, czy spotkaniach z fanami. To już nie to samo co na początku.
Znów moje myśli powróciły do czasów z przed X-Factora, co również wiąże się z Roxi. Gdy tylko zobaczyłem ją w swojej głowie, znów zacząłem płakać. Nie mogłem nic na to poradzić. To było po prostu zbyt dużo. Osunąłem się po ścianie, chcąc zostać sam. Louis jakby czytając mi w myślach wyszedł z łazienki aby zadzwonić do reszty. W końcu też powinni wiedzieć.

*Oczami Roxanne*
Biegnę, znów uciekam. Tylko ze tym razem nie jestem w lesie, a w białym korytarzu. Co też dziwne nikt mnie nie goni. Więc dlaczego nadal biegnę? Dlaczego nie mogę się zatrzymać?
Tu jest aż zbyt biało. Ściany wręcz rażą swoją czystością. Muszę mrużyć oczy, żeby dobrze widzieć kontury, które i tak po chwili ulegają zniszczeniu.
Nie mogę się zatrzymać, tylko biegnę.
Moje nogi same ustalają tempo.
Jestem już zmęczona.
Nie wiem ile jeszcze wytrzymam.
Nie wiem czy wytrzymam do końca.
Moją głowę zalewają głosy, szepty, szmery i inne dźwięki. Cała kakofonia.
Przykładam ręce do głowy i zaczynam krzyczeć ale z moich ust nie wydobywa się dźwięk. Jestem bezsilna.
- Proszę wytrzymaj dla mnie – słyszę kogoś.
- Na OIOM – mówi następna osoba. Nawet nie mam pojęcia czy to człowiek, czy może zostałam porwana przez pozaziemskie istoty.
- Jest źle – potwierdzają głosy.
- Nie wiadomo czy przeżyje – te słowa są dla mnie jak wyrok.
Jestem już zmęczona. Moim ciałem wstrząsają silne dreszcze.
Łapczywie łapię powietrze i z powrotem opadam bezwładnie na łóżko.
- Uff – słyszę kilka westchnień jednocześnie.
Gdzie jestem? Co tu robię? Dlaczego oni się na mnie patrzą? Nie obchodzi mnie to i znów zamykam oczy.
 Już nie biegnę.  Zatrzymałam się! Choć klatka piersiowa strasznie mnie kłuje, gardło mam ściśnięte i nie mogę złapać oddechu, to jestem szczęśliwa. Już nie biegnę.
- Proszę tylko nie hałasować. Niech odpocznie – mówi ktoś. Słyszę jak do pokoju wchodzą następne osoby. Ich szepty rozlegają się echem w mojej głowie. Przeszkadza mi to. Chciałabym, żeby się zamknęli. Chcę być sama.
No może Harry mógłby tu teraz ze mną być i trzymać mnie za rękę.
Ale tylko on.
Nikt inny.  
________________________________________________________________________________
Jestem na was trochę wkurzona, bo naprawdę rzadko proszę o komentarze pod rozdziałami. Pod ostatnim chciałam zobaczyć ile z was czyta moje wypociny no i trochę się zawiodłam.
Na szczęście są też osoby, które sprawiły że się uśmiechnęłam i DZIĘKUJĘ.
Następny postaram się dodać za tydzień. 
:D

czwartek, 2 maja 2013

30 „Zatknęłam czubek palca, za gumkę materiału i lekko z niej strzeliłam, powodując że warknął.”

Wiem, że długo czekaliście ale mam dla was coś specjalnego... ^ ^
***

[muzyka Hoobastank - The Reason]

*Oczami Roxanne*
Przez sen czułam, jak ktoś mi się przypatruje. Otworzyłam oczy, lecz poraziło mnie światło wpadające do pokoju przez niezasłonięte rolety. Zamrugałam kilkukrotnie, czekając aż obraz stanie się wyraźniejszy.
- Witaj piękna – zaśmiał się Harry. Leżał obok mnie wsparty na łokciu, i z zainteresowaniem przyglądał się mojej twarzy.
- Jaka tam piękna. Gdyby wprowadzić podatek za brzydotę, to bym od razu zbankrutowała – zaśmiałam się. Czułam się trochę dziwnie, bo nigdy wcześniej… no nie było takich sytuacji.
- Przestań. Jesteś naprawdę piękna – Loczek upierał się przy swoim.
- Taaaa, w którym niby miejscu?
- Tu, tu, tu i tu też – zaczął wodzić delikatnie palcem po mojej twarzy, ale po chwili zabrał go jakby speszony – Cała jesteś piękna – dodał z uśmiechem.
- Awww Hazzuś nie słodź mi już tak, bo się zarumienię.
- Chętnie popatrzę – zaśmiał się. Walłam go w ramię ale po chwili też się śmiałam.
- Idziemy zrobić śniadanie? – zapytałam i zaczęłam się podnosić.
- Spoko – Harry złapał mnie za rękę – ale Rox, jedziesz z nami do Londynu, prawda?
- Tak, nie mam już po co zostawać, po tym co zrobiliście w nocy. Miałabym przesrane – wzruszyłam ramionami i znów chciałam wstać, ale Harry przyciągnął mnie do siebie i przytulił.
- Jesteś zła? – zapytał cicho.
- Nie.
- Nie kłam. Widzę, że jesteś, ale musisz zrozumieć, że nie chcieliśmy aby przytrafiło ci się coś jeszcze.
- Masz rację, jestem wkurzona. Mieszkam tu od kiedy pamiętam, a wy każecie mi tak nagle przenosić się gdzieś indziej.
- Byłaś już przecież w Londynie.
- Ale jechać na trochę, a wyprowadzać się zupełnie, to dwie kompletnie różne rzeczy – byłam coraz bardziej wkurzona. Sam temat rozmowy mnie irytował.
- Wybaczysz nam, mi? – zapytał Hazza tuż przy moim uchu.
- Już wam wybaczyłam ale pozwól mi się choć przez chwilę powyżywać, i najlepiej nie poruszaj już tej kwestii – powiedziałam nadal spięta – I chodź robić to śniadanie, bo w życiu nie dojedziemy do Londynu przed 15, jak się będziesz tak guzdrał.
- Okej, okej – powiedział uśmiechnięty, pozwalając mi wstać.
Zeszłam na dół w piżamie, za którą robiła mi luźna koszulka piłkarska taty i krótkie spodenki. Będąc na ostatnim stopniu, poczułam smakowite zapachy dochodzące z kuchni. Weszłam tam i zobaczyłam Liama robiącego jajecznicę.
- Mmmm pysznie pachnie – powiedziałam, a chłopak podskoczył lekko na dźwięk mojego głosu.
- Mam nadzieję, ze będzie też zjadliwa – zaśmiał się pod nosem.
- A gdzie reszta?
- Pewnie jeszcze śpią.
- To może iść ich obudzić? – zapytałam.
- Niee, Niall przybiegnie jak poczuje jedzenie, Louis za nim aby dokopać blondynowi za budzenie go, Harry pewnie już wstał, w sumie to możesz skoczyć po Zayna. Tylko ostrzegam, to będzie trudne aby wyciągnąć go z łóżka przed 12 – powiedział na jednym wdechu Li. Swoją drogą, to nie wiem jak mu się to udaje. Mówi tak szybko i się nie męczy.
Spojrzałam na zegarek. Była równo 10. „To będzie wyzwanie” – pomyślałam zmierzając do pokoju, w którym tymczasowo ulokował się mulat. Przez chwilę patrzyłam jak słodko śpi. Wróciłam na sekundę do kuchni i zaczęłam grzebać w szafce. Liam patrzył się na mnie dziwnie. W odpowiedzi uniosłam tylko małą miskę. Wbiegłam na górę i weszłam do łazienki, aby napełnić ją wodą. Ostrożnie przemknęłam przez korytarz do pokoju Zayna. Zostawiłam otwarte drzwi, aby szybko uciec i wylałam na niego całą zawartość miski. Opuściłam pomieszczenie w mgnieniu oka i zbiegłam do kuchni. Położyłam miskę na suszarce, a z góry słychać było głośny krzyk:
- Ja was cholera jasna zabiję!
- Ups – wymsknęło mi się.
- Co ty żeś zrobiła? – zapytał mnie Liam z szeroko otwartymi oczami.
- No, obudziłam go.
W tym momencie z góry zbiegł mokry chłopak. Liam wskazał na mnie palcem, a Zayn przewiesił mnie sobie przez bark zanim zdążyłam zaprotestować.
- Pożałujesz tego – powiedział wchodząc po schodach. Wierciłam się i kopałam ale mnie nie puścił. Otworzył drzwi od łazienki, wsadził mnie pod prysznic i odkręcił wodę na maksa. Krzyknęłam, gdy zimny strumień zetknął się z moją skórą. Do pomieszczenia przybiegła pozostała czwórka. Po jakiś czterech minutach patrzenia jak moknę, Liam wreszcie postanowił zareagować:
- Dobra starczy, zaraz musimy wyjeżdżać więc; do kuchni, jeść śniadanie, ogarnąć dom, wziąć swoje graty i do domu!
O dziwo natychmiast go posłuchali, a może to zapach jajecznicy ich zaciągnął na dół. Już nie wnikam. Ważne, że dali mi spokój.

- Harry, a co ze szkołą? – zapytałam, gdy siedzieliśmy już w vanie chłopców.
- No załatwiliśmy ci miejsce w jednym z liceów w Londynie. Będziesz chodzić razem z Corny, przynajmniej do końca tego roku – powiedział jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
- Nigdy nie będę w stanie się wam odwdzięczyć.
- Bo nie musisz.
Reszta drogi przebiegła dość spokojnie. Rozmyślałam jak zmieni się moje życie. Chłopcy wygłupiali się, ale nie wciągali mnie w żarty. Chyba wiedzieli, żeby mnie w tym momencie nie tykać.

W Londynie zjawiliśmy się troszeczkę zbyt późno, i chłopcy tylko odstawili mnie do ich domu z bagażami. Sami musieli udać się na wywiad i rundkę po radiach. W końcu nowy singiel wymaga reklamy. Zostawili mi klucze więc mogłam wejść i pozwiedzać. Zadzwoniłam do Corny, żeby wpadła. W lodówce znalazłam lody i colę więc wzięłam je ze sobą do salonu i rozsiadłam się na kanapie. I dziś znów impreza. Tym razem na dobre rozpoczęcie tygodnia. Szkołę zaczynam dopiero w środę, sama nie wiem czemu, więc chłopcy postanowili to wykorzystać i zrobić mi małą „parapetówkę” z okazji przeprowadzki do Londynu. Corny robi sobie jutro wolne od szkoły więc idzie na szczęście z nami. Zakładam czarne spodnie z ekspresami, miętową koszulę bez rękawów i dżinsową kamizelkę z ćwiekami na ramionach i wokół kołnierzyka. Torba wyładowana najpotrzebniejszymi dziewczynie rzeczami i możemy ruszać. <STRÓJ>
Zapakowaliśmy się wszyscy do auta i pojechaliśmy do chyba największego klubu w Londynie. Bramkarze od razu nas wpuścili. Niektóre aspekty bycia sławnym są naprawdę fajne.

W środku od razu uderzył mnie zapach alkoholu, potu i dymu. Zajęliśmy stolik w rogu. Po jednej kolejce postanowiłam wyciągnąć Louisa na parkiet. Akurat leciała szybka nuta więc z Marchewkowym się nie zanudzę.
Ruszał się jakby go matka urodziła na parkiecie. Przynajmniej bawił się tym co robił, a ja razem z nim. Później podszedł Zayn i odbił mnie do jakiejś ballady. Gdy piosenka się skończyła, poszłam po kolejnego drinka. Rozejrzałam się po Sali i zobaczyłam obściskujących się Corny i Nialla, Louisa zarywającego do barmanki, Zayna flirtującego z jakąś laską, Liama nie zauważyłam, a Harry zmaterializował się obok mnie, gdy miałam zacząć się za nim rozglądać. Przestraszona jego nagłą obecnością, prawie wylałam na siebie zawartość kieliszka.
- Przestań mnie straszyć człowieku, nie chcę zejść w tak młodym wieku na zawał – powiedziałam do niego. Zaśmiał się lekko i schylił się do mojego ucha.
- Mogę panią prosić do tańca? – powiedział.
- No jasne – dopiłam drinka i ruszyliśmy na parkiet. Piosenka akurat się zmieniła na wolną balladę, więc wtuliłam się w ciepłe ciało przyjaciela i oplotłam jego szyję rękoma. Przyciągnął mnie trochę bliżej i złapał za biodra.
- Ładnie dzisiaj wyglądasz – wyszeptał blisko mojego ucha.
- Oj Styles, ale ci się na uwagi odnośnie mojego wyglądu dzisiaj zebrało – zaśmiałam się głośniej niż zamierzałam. Nigdy wcześniej nie robił mi takich uwag. Byliśmy, jesteśmy tylko przyjaciółmi. I to tylko czasami mnie smuci. Lokers podoba mi się już od dawna, ale przecież mu tego nie powiem, bo mnie wyśmieje i nie będzie chciał znać, czy coś.
- No co – oburzył się chłopak – To, że mówię prawdę, to źle?
- Czekaj, a o czym rozmawialiśmy? – alkohol już lekko dawał mi się we znaki więc nie miałam podzielności uwagi.
- Nieważne – machnął ręką na moje pytanie. Położyłam głowę na jego ramieniu, zaciągając się zapachem jego perfum. Przysunął się jeszcze bliżej. W pewnej chwili chciałam powiedzieć mu coś na ucho. Pochyliłam się nad nim ale on odwrócił szybko głowę łącząc nasze usta w nieśmiałym pocałunku. Jego wargi były takie delikatne. Na chwilę przestał, niepewny czy też tego chcę. W tym momencie wplotłam palce w jego loki i oddałam pocałunek, wkładając w niego wszystkie te uczucie, które od lat we mnie szalały. Jego dłonie przeniosły się z moich bioder na pośladki. Cicho jęknęłam w jego usta i mocniej pociągnęłam za loki. Czułam jak się uśmiecha. Przeniosłam ręce na jego koszulę, jeżdżąc po torsie, mogłam wyczuć wyrzeźbiony tors.
- Rox, naprawdę jesteś piękna – wyszeptał na chwilę odrywając się od moich ust. Nie pozwalając powiedzieć mu nic więcej, znów go do siebie przyciągnęłam.
- Haz… - zaczęłam niepewnie. W głowie szumiało mi od alkoholu i burzliwych emocji.
- Hm..? – mruknął całując linię mojej szczęki.
- A może pojedziemy do domu? – zaproponowałam cicho. Spojrzał się na mnie tymi pięknymi, zielonymi tęczówkami i zapytał:
- Sugerujesz coś?
- No Hazz, mam chcicę – wyszeptałam seksownie tuż przy jego uchu. Jęknął cicho. Po raz ostatni posłał mi pytające spojrzenie, a gdy oblizałam usta, złapał mnie za rękę i pociągnął do wyjścia.
Złapaliśmy pierwszą lepszą taksówkę i wpakowaliśmy się do środka. Harry podał kierowcy adres i znów zaczęliśmy się całować. Gościu za kierownicą na szczęście nie zwracał na nas uwagi, więc nie czułam się skrępowana.
Ręka Harrego wędrowała w dół i górę mojego uda. Przeszły mnie dreszcze przyjemności, gdy zaczął ssać i lizać, moją skórę tuż przy uchu.
- Już jesteśmy – oznajmił kierowca. Otworzyłam drzwi i wygramoliłam się na zewnątrz. Harry rzucił kierowcy kilka banknotów i dobiegł do mnie. Wziął mnie w ramiona i zaczął całować. Przygryzłam jego dolną wargę, gdy próbował trafić kluczem do zamka i otworzyć drzwi. Po piątej nieudanej próbie, odsunął się na chwile na bok i w końcu uporał się z drzwiami. Wepchnął mnie swoim ciałem do środka i zamknął dom, przekręcając zamek od wnętrza. Złapał mnie za pupę i podniósł tak, żebym mogła objąć go w pasie nogami. Zacisnęłam mocniej ręce na jego ramionach gdy wchodził po schodach. W międzyczasie zdążyłam zsunąć buty, wyrzucić torbę w kąt. Zaczęłam bawić się guzikami od koszuli Harrego, ale powstrzymał mnie. Gdy wszedł do pokoju, posadził mnie do łóżku, a koszulę bez zbędnych ceregieli rozdarł. Guziki rozprysły się po pokoju, jeden nawet trafił mnie w stopę.
Podszedł do mnie i naparł na mnie swoim ciałem, abym się położyła. Zdjął ze mnie kurtkę i rzucił ją w głąb pokoju. Zębami próbował rozpiąć guziki od koszulki w którą byłam ubrana, ale szło mu to bardzo wolno. Chcąc jak najszybciej poczuć jego nagi tors przy moim, pomogłam mu i zdjęłam z siebie materiał. Spojrzał mi w oczy, po czym zaczął całować naga skórę dekoltu. Delikatnie zsunął jedno ramiączko, gładząc opuszkami palców moje ramię. To samo zrobił z drugim. W tym momencie przekręciłam nas tak, ze teraz ja byłam na górze. Chłopak uśmiechnął się uwodzicielsko. Odpięłam stanik, po czym przytrzymałam go przez chwilę na piersiach, chcąc zniecierpliwić Loczka. Po kilku sekundach czekania, odsunął moje ręce i wyrzucił górną część mojej bielizny. Szybko oparłam dłonie po obu stronach jego głowy i nachyliłam się do jego ucha, nie pozwalając mu spojrzeć na mój biust. Jęknął niezadowolony, ale po chwili zrobił to samo z innego powodu. Zaczęłam ssać i lekko przygryzać skórę na jego obojczyku, chcąc zostawić tam malinkę. Zahaczył palcami o brzeg moich spodni, ciągnąc je lekko na dół. Wstałam i szybko się ich pozbyłam, odblokowując pasek Harrego. Na jego czole pojawiły się maleńkie kropelki potu. Odpięłam jego dżinsy, a chłopak podniósł biodra lekko do góry, umożliwiając mi ich zdjęcie. Znów usiadłam na nim okrakiem, badając palcami jego mięśnie brzucha. Pochyliłam się i polizałam jego sutka. Gdy głośno jęknął, zaczęłam go lekko przygryzać, zostawiając wokół mokre pocałunki.
Chwilę potem leżałam pod nim. Zaczął całować moją pierś, drugą biorąc do ręki. Głośno jęknęłam, wbijając paznokcie w jego plecy. Czułam jak jego penis sztywnieje, uwięziony w bokserkach. Zatknęłam czubek palca, za gumkę materiału i lekko z niej strzeliłam, powodując że warknął. Jeździłam po materiale bokserek, dotykając jego penisa. Pozbył się ich szybko, a po chwili moje figi też zostały zdjęte.
- Harry – jęknęłam, gdy zaczął całować wewnętrzną stronę moich ud. Czułam, że robię się coraz bardziej mokra. Włożył we mnie jednego palca, na co cicho sapnęłam. Zaczął powoli nim poruszać, obdarowując pocałunkami mój brzuch. Po chwili wysunął się ze mnie i znów pochylił się nad moją twarzą. Całując mnie, zaczął szukać czegoś w półce przy łóżku. Po chwili rozerwał opakowanie od gumki zębami, powodując tym samym uśmiech na mojej twarzy. Założył kondoma i spojrzał się na mnie, upewniając się, czy na pewno tego chcę. Pokiwałam głową lekko przygryzając wargę. Wszedł we mnie, z początku powoli ale z każdym kolejnym ruchem przyspieszał. Wbiłam paznokcie w jego tors i pociągnęłam nimi po skórze. Warknął głośno i uszczypnął mój sutek. Po chwili objęłam go nogami w pasie, przyciskając go do mnie nawet bliżej i zaczęłam poruszać biodrami w tym samym tempie co on. Fale przyjemności przechodziły przeze mnie jedna po drugiej. Nie kontrolowałam coraz głośniejszych jęków wychodzących z moich ust. Chłopak przeklinał pod nosem i jęczał co jakiś czas. Czułam się, jakbym odżyła na nowo. Już dawno nie czułam się tak dobrze.
- O boże Harry! – krzyknęłam.
- Poczekaj na mnie skarbie – powiedział i pchnął mnie mocniej, powodując, że doszliśmy w tym samym momencie. Mięśnie pochwy zacisnęły się wokół jego penisa, przez co czułam go dokładniej. Wyszedł ze mnie i wrzucił zużytą prezerwatywe do kosza. Po chwili znów czułam ciepło jego ciała przy moim. Objął mnie ramieniem przyciągając do siebie. Byłam zmęczona. Moja głowa rejestrowała coraz mniej. Zamknęłam oczy i tuż przed odejściem do krainy snów usłyszałam głos chłopaka:
- Nawet nie wiesz jak mocno cię kocham.
______________________________________________________________________________
No i jak się podobało?  :D 
30 rozdział miał być fajny i dlatego tak długo go pisałam. 
Dziękuję za ponad 6tys. wyświetleń i 20 obserwatorów! :D KOCHAM WAS.
Teraz taka sprawa, że zaczęłam tłumaczenie pewnego fanfiction pisanego przez @suchdirectioner więc jeśli jesteście ciekawe losów Sophie, która zostaje porwana przez chłopców, to zapraszam <klik> 
I druga sprawa liczę na wasze komentarze pod tym rozdziałem, bo chcę wiedzieć co myślicie :D
(dacie radę z 10 kom?)