[muzyka One Republic - Secrets] *włączcie i wciskajcie replay jakby co* xx
*Oczami Roxanne*
Obudziłam się i było mi strasznie zimno. Po moim ciele przechodziły dreszcze. „No tak, nie ma to jak leżeć na podłodze” – pomyślałam sarkastycznie i po chwili przypomniałam sobie wydarzenia sprzed… właściwie to nie wiem, bo nie mam pojęcia która jest godzina i ile tu przespałam. Sądząc po ciszy panującej w domu jest noc. Dźwignęłam się do pozycji siedzącej i ukryłam twarz w dłoniach. Zaczęłam rozmyślać o wszystkich za i przeciw, aż w końcu stwierdziłam „Tak, powiem im! Powiem im i nie obchodzi mnie czy wyląduje w psychiatryku. Zasługują, żeby poznać prawdę. Tłumiłam w sobie to wszystko już zbyt długo.” I nagle zrobiłam się jakaś spokojniejsza. Tak jakby samo to postanowienie zabrało ode mnie wszystkie zmartwienia. „Może powinnam to zrobić już wcześniej?”
Wstałam z podłogi, bo już naprawdę czułam wszechogarniające moje ciało zimno. Podeszłam do drzwi, cicho przekręciłam zamek i otworzyłam je. Coś spadło na moje bose stopy. Krzyknęłam cicho i spojrzałam w dół. Zobaczyłam głowę Harrego. „Biedak, musiał zasnąć oparty o drzwi” Zrobiło mi się go żal za to jak potraktowałam go wcześniej. Był przerażony i nie wiedział co robić. To wszystko moja wina. Mam nadzieję, że wybaczą mi moje zachowanie.
- Harry, Harry – szepnęłam delikatnie go szturchając. Poruszył się i wymamrotał coś przez sen.
- Harry, no wstawaj. Nie pozwolę ci tu spać – powiedziałam już głośniej, na co on otworzył oczy i zaspanym wzrokiem rozglądał się dookoła.
- O Boże Rox! Ty żyjesz! – natychmiast wstał z podłogi i rzucił się na mnie, dusząc w uścisku.
- No już za chwilę przestane, bo odcinasz mi dopływ tlenu – zażartowałam. To dziwne jak szybko zmieniłam swoje nastawienie i uczucia do całej sprawy. Teraz sama chciałam im wszystko opowiedzieć w nadziei, że ktoś nareszcie powie mi „Nie martw się. Wszystko będzie dobrze.” Bardzo pragnęłam usłyszeć te słowa.
- Przepraszam – powiedział i puścił mnie – Przepraszam za wszystko – dodał już smutnym głosem.
- Nie Harry, to ja powinnam przeprosić. Nie potrafiłam wam zaufać i chowałam się coraz bardziej w sobie, ale postanowiłam w końcu wam wszystko opowiedzieć. Przepraszam.
- Zrobisz to, ale dopiero jak się wyśpisz. Swoją droga jesteś lodowata. Marsz do łóżka! – rozkazał przytulając mnie.
- Dobrze, tylko pokaż mi gdzie mam spać – powiedziałam chcąc jak najszybciej położyć się w ciepłym , mięciutkim łóżeczku.
- No to ten.. chodź za mną – Loczek zmieszał się lekko ale ruszył korytarzem. Otworzył jedne z drzwi na końcu korytarza i wszedł do środka. Podążyłam za nim. Włączył lampkę nocną i zwrócił się twarzą do mnie:
- Dzisiaj przenocujesz tutaj. Zaraz przyniosę ci walizkę – po tych słowach wyszedł z pokoju.
Usiadłam na łóżku i rozejrzałam się w około. Zwyczajne meble, duże łóżko, komoda, szafka na książki, płyty itp, biurko, na ścianach kilka zdjęć. Wstałam aby przyjrzeć im się bliżej. Harry z mamą, z przyjaciółmi z Holmes Chapel, z Cher Lloyd, chłopakami i ze mną. Nie wiem skąd ma takie pokręcone zdjęcie ale nie zamierzam wnikać. Czyli to pokój Hazzy? Fajnie się urządził.
- Co robisz? – usłyszałam głos przyjaciela i mimowolnie podskoczyłam ze strachu.
- Nic, przeglądałam tylko zdjęcia.
- Ok, ale teraz już kładź się spać – powiedział i miał zamiar wyjść ale go zatrzymałam.
- A ty gdzie będziesz spał? – zapytałam.
- Kanapa jest dość wygodna – odpowiedział z uśmieszkiem.
- Oj no nie wygłupiaj się nawet. Masz dość duże łóżko. Zgaduję, że się zmieścimy – zaśmiałam się. Już raz przeze mnie spał na kanapie – A poza tym nie chcę spać dzisiaj sama – powiedziałam cicho. To była prawda. Nie chciałam zostawać na dzisiejszą noc sama. Pewnie nie mogłabym zasnąć i zebrałoby mi się na przemyślenia. Już postanowiłam co zrobię i nie chciałam zmieniać decyzji ale kto wie…
- Dobra zostanę – podszedł i mnie mocno przytulił. Po chwili jednak odsunął się i spojrzał mi w oczy.
- Pierwszy zajmuję łazienkę – powiedział i ze śmiechem poszedł się wykąpać. Ja nie mając już na nic siły podeszłam do walizki, wygrzebałam ze środka luźną koszulkę z logiem coca-coli i szare dresy. Przebrałam się szybko i położyłam w łóżku. Gdy tylko moja głowa dotknęła poduszki zapadłam w sen.
Obudziłam się i było mi strasznie zimno. Po moim ciele przechodziły dreszcze. „No tak, nie ma to jak leżeć na podłodze” – pomyślałam sarkastycznie i po chwili przypomniałam sobie wydarzenia sprzed… właściwie to nie wiem, bo nie mam pojęcia która jest godzina i ile tu przespałam. Sądząc po ciszy panującej w domu jest noc. Dźwignęłam się do pozycji siedzącej i ukryłam twarz w dłoniach. Zaczęłam rozmyślać o wszystkich za i przeciw, aż w końcu stwierdziłam „Tak, powiem im! Powiem im i nie obchodzi mnie czy wyląduje w psychiatryku. Zasługują, żeby poznać prawdę. Tłumiłam w sobie to wszystko już zbyt długo.” I nagle zrobiłam się jakaś spokojniejsza. Tak jakby samo to postanowienie zabrało ode mnie wszystkie zmartwienia. „Może powinnam to zrobić już wcześniej?”
Wstałam z podłogi, bo już naprawdę czułam wszechogarniające moje ciało zimno. Podeszłam do drzwi, cicho przekręciłam zamek i otworzyłam je. Coś spadło na moje bose stopy. Krzyknęłam cicho i spojrzałam w dół. Zobaczyłam głowę Harrego. „Biedak, musiał zasnąć oparty o drzwi” Zrobiło mi się go żal za to jak potraktowałam go wcześniej. Był przerażony i nie wiedział co robić. To wszystko moja wina. Mam nadzieję, że wybaczą mi moje zachowanie.
- Harry, Harry – szepnęłam delikatnie go szturchając. Poruszył się i wymamrotał coś przez sen.
- Harry, no wstawaj. Nie pozwolę ci tu spać – powiedziałam już głośniej, na co on otworzył oczy i zaspanym wzrokiem rozglądał się dookoła.
- O Boże Rox! Ty żyjesz! – natychmiast wstał z podłogi i rzucił się na mnie, dusząc w uścisku.
- No już za chwilę przestane, bo odcinasz mi dopływ tlenu – zażartowałam. To dziwne jak szybko zmieniłam swoje nastawienie i uczucia do całej sprawy. Teraz sama chciałam im wszystko opowiedzieć w nadziei, że ktoś nareszcie powie mi „Nie martw się. Wszystko będzie dobrze.” Bardzo pragnęłam usłyszeć te słowa.
- Przepraszam – powiedział i puścił mnie – Przepraszam za wszystko – dodał już smutnym głosem.
- Nie Harry, to ja powinnam przeprosić. Nie potrafiłam wam zaufać i chowałam się coraz bardziej w sobie, ale postanowiłam w końcu wam wszystko opowiedzieć. Przepraszam.
- Zrobisz to, ale dopiero jak się wyśpisz. Swoją droga jesteś lodowata. Marsz do łóżka! – rozkazał przytulając mnie.
- Dobrze, tylko pokaż mi gdzie mam spać – powiedziałam chcąc jak najszybciej położyć się w ciepłym , mięciutkim łóżeczku.
- No to ten.. chodź za mną – Loczek zmieszał się lekko ale ruszył korytarzem. Otworzył jedne z drzwi na końcu korytarza i wszedł do środka. Podążyłam za nim. Włączył lampkę nocną i zwrócił się twarzą do mnie:
- Dzisiaj przenocujesz tutaj. Zaraz przyniosę ci walizkę – po tych słowach wyszedł z pokoju.
Usiadłam na łóżku i rozejrzałam się w około. Zwyczajne meble, duże łóżko, komoda, szafka na książki, płyty itp, biurko, na ścianach kilka zdjęć. Wstałam aby przyjrzeć im się bliżej. Harry z mamą, z przyjaciółmi z Holmes Chapel, z Cher Lloyd, chłopakami i ze mną. Nie wiem skąd ma takie pokręcone zdjęcie ale nie zamierzam wnikać. Czyli to pokój Hazzy? Fajnie się urządził.
- Co robisz? – usłyszałam głos przyjaciela i mimowolnie podskoczyłam ze strachu.
- Nic, przeglądałam tylko zdjęcia.
- Ok, ale teraz już kładź się spać – powiedział i miał zamiar wyjść ale go zatrzymałam.
- A ty gdzie będziesz spał? – zapytałam.
- Kanapa jest dość wygodna – odpowiedział z uśmieszkiem.
- Oj no nie wygłupiaj się nawet. Masz dość duże łóżko. Zgaduję, że się zmieścimy – zaśmiałam się. Już raz przeze mnie spał na kanapie – A poza tym nie chcę spać dzisiaj sama – powiedziałam cicho. To była prawda. Nie chciałam zostawać na dzisiejszą noc sama. Pewnie nie mogłabym zasnąć i zebrałoby mi się na przemyślenia. Już postanowiłam co zrobię i nie chciałam zmieniać decyzji ale kto wie…
- Dobra zostanę – podszedł i mnie mocno przytulił. Po chwili jednak odsunął się i spojrzał mi w oczy.
- Pierwszy zajmuję łazienkę – powiedział i ze śmiechem poszedł się wykąpać. Ja nie mając już na nic siły podeszłam do walizki, wygrzebałam ze środka luźną koszulkę z logiem coca-coli i szare dresy. Przebrałam się szybko i położyłam w łóżku. Gdy tylko moja głowa dotknęła poduszki zapadłam w sen.
*Oczami Harrego*
Jaką ulgę poczułem gdy usłyszałem od niej, że nie zamierza już przed nami niczego ukrywać. Nadal dręczy mnie, co takiego się wydarzyło i najchętniej zrobiłbym teraz Rox przesłuchanie, ale widząc jaka jest zmęczona nie miałem serca na nią krzyczeć. Chcę tylko żeby była bezpieczna.
Wyszedłem z łazienki przepasany tylko ręcznikiem, bo mój geniusz jest tak wielki, że z przyzwyczajenia nie zabrałem ze sobą ciuchów. Na szczęście Rox spała i nie nasłuchałem się jaki to jestem zboczony. Szybko ubrałem spodnie od dresu, chociaż zazwyczaj śpię nago albo w samych bokserkach. Ale dla niej jestem gotowy się poświęcić.
Położyłem się koło jej lodowatego ciała i przez chwilę patrzyłem jak śpi. Widać nie wygrzała się zbytnio na kafelkach w łazience. Znów zacząłem się zastanawiać „Co by było gdyby…” Ostatnio zdarzało mi się to dość często. Spojrzałem na zegarek: 3:27. Pora spać.
Jaką ulgę poczułem gdy usłyszałem od niej, że nie zamierza już przed nami niczego ukrywać. Nadal dręczy mnie, co takiego się wydarzyło i najchętniej zrobiłbym teraz Rox przesłuchanie, ale widząc jaka jest zmęczona nie miałem serca na nią krzyczeć. Chcę tylko żeby była bezpieczna.
Wyszedłem z łazienki przepasany tylko ręcznikiem, bo mój geniusz jest tak wielki, że z przyzwyczajenia nie zabrałem ze sobą ciuchów. Na szczęście Rox spała i nie nasłuchałem się jaki to jestem zboczony. Szybko ubrałem spodnie od dresu, chociaż zazwyczaj śpię nago albo w samych bokserkach. Ale dla niej jestem gotowy się poświęcić.
Położyłem się koło jej lodowatego ciała i przez chwilę patrzyłem jak śpi. Widać nie wygrzała się zbytnio na kafelkach w łazience. Znów zacząłem się zastanawiać „Co by było gdyby…” Ostatnio zdarzało mi się to dość często. Spojrzałem na zegarek: 3:27. Pora spać.
Rano obudziło mnie rażące słońce wpadające przez
niezasłonięte rolety. Czemu kurde nie zasłoniłem ich wczoraj? – zadałem sobie
to pytanie i wszystkie wydarzenia przeleciały mi przed oczami. Spojrzałem na
drugą stronę łóżka, na którym powinna spać Rox ale jej nie było. Zerwałem się
na równe nogi i rozejrzałem po pokoju. Chyba nie wyjechałaby bez rzeczy? –
pomyślałem widząc małą walizkę. A może?
Pełen obaw opuściłem pokój i zbiegłem na dół schodami. Od strony kuchni wyczułem śniadanko więc ktoś tam na pewno musi być. Sądząc, że to któryś z chłopaków zapytałem;
- Ej widziałeś Rox?
- No jasne. Wybiegła przed chwilą z domu krzycząc coś o gwałcie i fałszywych przyjaciołach – usłyszałem śmiech.
- Ty! – powiedziałem – Wiesz jakiego mi stracha narobiłaś? Myślałem, że naprawdę uciekłaś. Przestraszyłaś mnie.
Rox stała przede mną z patelnią w ręce i nie potrafiła opanować śmiechu. Dopiero po chwili się uspokoiła.
- No przepraszam ale byłam głodna – powiedziała wzruszając ramionami.
- Masz szczęście. Swoją drogą, to ja też umieram z głody. Zrobisz mi naleśnika? – zapytałem robiąc słodkie oczka.
- Znaj moją dobroć – powiedziała, wyjęła z szafki talerz i nałożyła mi naleśnika.
- A nutella? – zapytałem.
- W lodówce. Przynajmniej tak sadzę. Poza tym to twoja kuchnia.
- Oj no dobra. Ale wiesz, mogłabyś mi podać, w końcu wczoraj odstąpiłem ci połowę łóżka.
- Wczoraj też sprawiłeś, że miałam ochotę się zabić – odpowiedziała i dopiero po chwili zrozumiała co takiego wyszło z jej ust.
- Ch-chciałaś się za-zabić? – powtórzyłem. To mnie przeraziło.
- Nie Harry, ja przepraszam. Nie powinnam tego mówić. Wczoraj – zaczęła ale przerwał jej tupot stóp na schodach. Po chwili w kuchni pojawili się chłopcy. Miałem ochotę ich zabić.
Pełen obaw opuściłem pokój i zbiegłem na dół schodami. Od strony kuchni wyczułem śniadanko więc ktoś tam na pewno musi być. Sądząc, że to któryś z chłopaków zapytałem;
- Ej widziałeś Rox?
- No jasne. Wybiegła przed chwilą z domu krzycząc coś o gwałcie i fałszywych przyjaciołach – usłyszałem śmiech.
- Ty! – powiedziałem – Wiesz jakiego mi stracha narobiłaś? Myślałem, że naprawdę uciekłaś. Przestraszyłaś mnie.
Rox stała przede mną z patelnią w ręce i nie potrafiła opanować śmiechu. Dopiero po chwili się uspokoiła.
- No przepraszam ale byłam głodna – powiedziała wzruszając ramionami.
- Masz szczęście. Swoją drogą, to ja też umieram z głody. Zrobisz mi naleśnika? – zapytałem robiąc słodkie oczka.
- Znaj moją dobroć – powiedziała, wyjęła z szafki talerz i nałożyła mi naleśnika.
- A nutella? – zapytałem.
- W lodówce. Przynajmniej tak sadzę. Poza tym to twoja kuchnia.
- Oj no dobra. Ale wiesz, mogłabyś mi podać, w końcu wczoraj odstąpiłem ci połowę łóżka.
- Wczoraj też sprawiłeś, że miałam ochotę się zabić – odpowiedziała i dopiero po chwili zrozumiała co takiego wyszło z jej ust.
- Ch-chciałaś się za-zabić? – powtórzyłem. To mnie przeraziło.
- Nie Harry, ja przepraszam. Nie powinnam tego mówić. Wczoraj – zaczęła ale przerwał jej tupot stóp na schodach. Po chwili w kuchni pojawili się chłopcy. Miałem ochotę ich zabić.
*Oczami Roxanne*
Niepotrzebnie to powiedziałam. Dobrze, że chłopcy mnie uratowali. Dziś rano jeszcze zastanawiałam się nad wyjazdem, ale w końcu powtórzyłam sobie postanowienie z poprzedniej nocy. „Zasługują żeby poznać prawdę.” Nie wiem jak na nią zareagują i szczerze mówiąc to trochę się tego boję ale postanowiłam, że im mogę zaufać. Nie chcę już uciekać przed problemami, a wiem też że sama sobie z nimi nie poradzę. Gdy chłopcy wbiegli do kuchni zwabieni zapachem naleśników od razu się zaczęło:
- ja też chcę. Zrobisz mi naleśnika? – powiedział Niall.
- Nie! Mi pierwszemu! Wiesz jak bardzo cię kocham nie? – zapytał Zayn z uśmiechem, podchodząc do mnie z wyciągniętym talerzem.
- Nieeee! Bo mi! – krzyknął Louis i odepchnął mulata. W kuchni stanęła zaspana Corny i gdy tylko mnie zobaczyła krzyknęła:
- Roxi! Tak się cieszę, że nic ci nie jest! Wiesz jak się wczoraj martwiłam? Jezu dziewczyno wisisz nam naprawdę dobre wytłumaczenia – przy okazji rzuciła mi się na szyję, przez co patelnia wylądowała na blacie z głośnym hukiem. Chłopcy dopiero jakby przypomnieli sobie o wczorajszej nocy, bo umilkli i patrzyli się na mnie w niemym wyczekiwaniu.
- Tak no więc postanowiłam, że mogę wam zaufać. I… sama sobie już z tym nie radzę. Ja nie chcę… – rozkleiłam się na ramieniu Corny. Chłopcy podeszli do mnie włączając Harrego, który przestał jeść swojego naleśnika i przytulili mnie. To podniosło na duchu. Niby zwykły gest ale potrafi pocieszyć. Po kilku minutach ciszy w końcu powiedziałam:
- Dzięki. Teraz siadajcie do śniadania! Raz, raz! Mam nadzieję, że rączki już umyliście, bo jak nie to migiem do łazienki! – uśmiechnęłam się i złapałam za patelnię zaczynając robić kolejną porcję.
- A… - zaczął niepewnie Harry.
- Powiem wam, ale po śniadaniu – odpowiedziałam z uśmiechem.
Niepotrzebnie to powiedziałam. Dobrze, że chłopcy mnie uratowali. Dziś rano jeszcze zastanawiałam się nad wyjazdem, ale w końcu powtórzyłam sobie postanowienie z poprzedniej nocy. „Zasługują żeby poznać prawdę.” Nie wiem jak na nią zareagują i szczerze mówiąc to trochę się tego boję ale postanowiłam, że im mogę zaufać. Nie chcę już uciekać przed problemami, a wiem też że sama sobie z nimi nie poradzę. Gdy chłopcy wbiegli do kuchni zwabieni zapachem naleśników od razu się zaczęło:
- ja też chcę. Zrobisz mi naleśnika? – powiedział Niall.
- Nie! Mi pierwszemu! Wiesz jak bardzo cię kocham nie? – zapytał Zayn z uśmiechem, podchodząc do mnie z wyciągniętym talerzem.
- Nieeee! Bo mi! – krzyknął Louis i odepchnął mulata. W kuchni stanęła zaspana Corny i gdy tylko mnie zobaczyła krzyknęła:
- Roxi! Tak się cieszę, że nic ci nie jest! Wiesz jak się wczoraj martwiłam? Jezu dziewczyno wisisz nam naprawdę dobre wytłumaczenia – przy okazji rzuciła mi się na szyję, przez co patelnia wylądowała na blacie z głośnym hukiem. Chłopcy dopiero jakby przypomnieli sobie o wczorajszej nocy, bo umilkli i patrzyli się na mnie w niemym wyczekiwaniu.
- Tak no więc postanowiłam, że mogę wam zaufać. I… sama sobie już z tym nie radzę. Ja nie chcę… – rozkleiłam się na ramieniu Corny. Chłopcy podeszli do mnie włączając Harrego, który przestał jeść swojego naleśnika i przytulili mnie. To podniosło na duchu. Niby zwykły gest ale potrafi pocieszyć. Po kilku minutach ciszy w końcu powiedziałam:
- Dzięki. Teraz siadajcie do śniadania! Raz, raz! Mam nadzieję, że rączki już umyliście, bo jak nie to migiem do łazienki! – uśmiechnęłam się i złapałam za patelnię zaczynając robić kolejną porcję.
- A… - zaczął niepewnie Harry.
- Powiem wam, ale po śniadaniu – odpowiedziałam z uśmiechem.
- No więc pewnie znacie początek tej historii, bo
opowiedziałam ją już raz Liamowi i zgaduję, że powtórzył wam przynajmniej
większość z tego co usłyszał – zaczęłam a wszyscy siedzący wokół mnie pokiwali
głowami – ale to nie wszystko.
Po śniadaniu usiedliśmy w salonie. Zebrałam się w sobie aby przybliżyć im losy
mojego życia. Siedziałam an kanapie między Harrym, a Zaynem, na przeciwnej byli
Corny, Niall i Liaś, a Lou usadowił się na podłodze przed nimi. Wszyscy
wpatrywali się we mnie przez co czułam się trochę niezręcznie.
- Gdy moi rodzice zmarli nie byłam w stanie się pozbierać. Przez dwa miesiące nie kontaktowałam się z nikim, wychodziłam z domu tylko jak musiałam iść do sklepu po… po piwo. Całe dnie potrafiłam przespać z kacem lub z narkotykami w żyłach. Tak przyznaję się, ćpałam. Na szczęście nie uzależniłam się. Po jakimś czasie takiego zachowania zrozumiałam, że oni, rodzice nie chcieliby patrzeć na to jak się stoczyłam. Było mi wstyd, że nie byłam dość silna aby poradzić sobie z ich śmiercią. W czasie gdy byłam „zombie” przyjaciele się ode mnie odwrócili. Abby, jedyna dziewczyna ze szkoły jaką miałam dobry kontakt wyleciała do Stanów. Nawet nie byłam zdolna do tego aby ją pożegnać. Nie obudziłam się na czas. To wydarzenie uświadomiło mi, że muszę iść dalej przez życie. Nie wolno mi zapominać ale musze się z tym pogodzić.
Dostałam kuratorkę. Pozwolili mi zatrzymać dom i nie wsadzili mnie do domu dziecka tylko dlatego, że jestem już prawie dorosła. Lecz nadal muszę być grzeczna, nie opuszczać szkoły, co jakiś czas mam kontrole w domu. Jest ciężko ale jakoś idzie. Wtedy jak prosiłam cię Harry o pieniądze… - ciężko było mi o tym mówić, bo nie lubiłam być na łasce innych – to była moja ostatnia szansa. Nie chciałam opuszczać domu, a to na pewno by mi groziło. Dlatego gdy zarzuciłeś mi, że cie wykorzystuję poczułam jakby ostatnia deska ratunku załamała się pode mną i spadam w przepaść. Dobrze, że Liam – tu spojrzałam się w stronę przyjaciela – mi pomógł.
Wróciłam do szkoły ale nie było łatwo. Miałam mnóstwo zaległości, ludzie roznosili plotki, byłam wyśmiewana. Zresztą do tej pory jestem. Stałam się klasowym „kozłem ofiarnym”. Ci fajni czerpali przyjemność z zadawania mi cierpień. Starałam się nie zwracać uwagi na ich słowa, ale tak się nie da. Później zaczęli się robić coraz bardziej agresywni. Wymyślali nowe rzeczy którymi mogli mi dopiec. Przezwiska, plucie na mnie, zabieranie torby i rozrzucanie rzeczy po korytarzu to była codzienność. Ale… Raz na wf-ie… zaczęli… pobili mnie. Chris, który kiedyś był moim przyjacielem skopał mnie tak, że ledwo stałam na nogach. Zazwyczaj nauczyciele nie zwracali uwagi na to co mi robią, ale ten był inny. Gdy wrócił na boisko od razu odciągnął ode mnie Chrisa. Chyba moja osoba leżąca na chodniku, brudna i poobijana wzbudziła w nim jakąś litość. Ten dupek tylko poszedł do dyrektora i to jeszcze się z tego wywinął. Niby coś tam musiał zrobić, ale chyba najbardziej ucierpiało na tym jego ego. Mi przypadła w udziale tygodniowa pomoc w bibliotece. Ja cięłam się, ale dlatego, że nie dawałam sobie rady, a to mnie uspokajało i pozwalało zapomnieć. Te świeże rany – tu podciągnęłam rękawy – są pamiątką po tym wydarzeniu. Teraz naprawdę żałuję że to robiłam. Jak nie lubię okazywać swojej słabości, to teraz te blizny będą mi o niej przypominać.
I jeszcze jedno… - w tym momencie podałam każdemu z nich zdjęcia które wczoraj znalazłam w szafce – Teraz nie mam już po co tam wracać.
- Gdy moi rodzice zmarli nie byłam w stanie się pozbierać. Przez dwa miesiące nie kontaktowałam się z nikim, wychodziłam z domu tylko jak musiałam iść do sklepu po… po piwo. Całe dnie potrafiłam przespać z kacem lub z narkotykami w żyłach. Tak przyznaję się, ćpałam. Na szczęście nie uzależniłam się. Po jakimś czasie takiego zachowania zrozumiałam, że oni, rodzice nie chcieliby patrzeć na to jak się stoczyłam. Było mi wstyd, że nie byłam dość silna aby poradzić sobie z ich śmiercią. W czasie gdy byłam „zombie” przyjaciele się ode mnie odwrócili. Abby, jedyna dziewczyna ze szkoły jaką miałam dobry kontakt wyleciała do Stanów. Nawet nie byłam zdolna do tego aby ją pożegnać. Nie obudziłam się na czas. To wydarzenie uświadomiło mi, że muszę iść dalej przez życie. Nie wolno mi zapominać ale musze się z tym pogodzić.
Dostałam kuratorkę. Pozwolili mi zatrzymać dom i nie wsadzili mnie do domu dziecka tylko dlatego, że jestem już prawie dorosła. Lecz nadal muszę być grzeczna, nie opuszczać szkoły, co jakiś czas mam kontrole w domu. Jest ciężko ale jakoś idzie. Wtedy jak prosiłam cię Harry o pieniądze… - ciężko było mi o tym mówić, bo nie lubiłam być na łasce innych – to była moja ostatnia szansa. Nie chciałam opuszczać domu, a to na pewno by mi groziło. Dlatego gdy zarzuciłeś mi, że cie wykorzystuję poczułam jakby ostatnia deska ratunku załamała się pode mną i spadam w przepaść. Dobrze, że Liam – tu spojrzałam się w stronę przyjaciela – mi pomógł.
Wróciłam do szkoły ale nie było łatwo. Miałam mnóstwo zaległości, ludzie roznosili plotki, byłam wyśmiewana. Zresztą do tej pory jestem. Stałam się klasowym „kozłem ofiarnym”. Ci fajni czerpali przyjemność z zadawania mi cierpień. Starałam się nie zwracać uwagi na ich słowa, ale tak się nie da. Później zaczęli się robić coraz bardziej agresywni. Wymyślali nowe rzeczy którymi mogli mi dopiec. Przezwiska, plucie na mnie, zabieranie torby i rozrzucanie rzeczy po korytarzu to była codzienność. Ale… Raz na wf-ie… zaczęli… pobili mnie. Chris, który kiedyś był moim przyjacielem skopał mnie tak, że ledwo stałam na nogach. Zazwyczaj nauczyciele nie zwracali uwagi na to co mi robią, ale ten był inny. Gdy wrócił na boisko od razu odciągnął ode mnie Chrisa. Chyba moja osoba leżąca na chodniku, brudna i poobijana wzbudziła w nim jakąś litość. Ten dupek tylko poszedł do dyrektora i to jeszcze się z tego wywinął. Niby coś tam musiał zrobić, ale chyba najbardziej ucierpiało na tym jego ego. Mi przypadła w udziale tygodniowa pomoc w bibliotece. Ja cięłam się, ale dlatego, że nie dawałam sobie rady, a to mnie uspokajało i pozwalało zapomnieć. Te świeże rany – tu podciągnęłam rękawy – są pamiątką po tym wydarzeniu. Teraz naprawdę żałuję że to robiłam. Jak nie lubię okazywać swojej słabości, to teraz te blizny będą mi o niej przypominać.
I jeszcze jedno… - w tym momencie podałam każdemu z nich zdjęcia które wczoraj znalazłam w szafce – Teraz nie mam już po co tam wracać.
___________________________________________________
No to tak... trochę jestem zawiedziona liczbą komentarzy pod ostatnim rozdziałem ale cieszę się, ponieważ mam nowego obserwatora :D
Kolejny rozdział normalnie za tydzień, bez żadnych opóźnień jak ten xd
Pisać jak wam się podoba xxx
A i jak nowy nagłówek? :D
Kolejny rozdział normalnie za tydzień, bez żadnych opóźnień jak ten xd
Pisać jak wam się podoba xxx
A i jak nowy nagłówek? :D
Jak dla mnie nagłówek cudny. A rozdział..God,dziewczyno czemu skończyłaś w taki momencie? Ta..czepiam sie cb a skończyłam nie lepiej...:P Ale i tak cholernie mi sie on podoba.Ciesze się że Roxi wszystko im powiedziała i nie ma już przed nimi tajemnic...Ciekawe tylko jak oni zareagują....;> Czekam n.n z ogramno niecierpliwością:D Pozdrawiam Xx
OdpowiedzUsuńP.S. mówiłam juz że ten rozdział jest boski?Nie?no to ci to właśnie mówie:P
Suuuper, ciekawa jestem jak chłopcy zareagują na jej wyznania :) I proszę, dodaj rozdział wcześniej niż za tydzień, bo nie wytrzymam :D
OdpowiedzUsuńSuuper !! Dodaj szybko następny ;d
OdpowiedzUsuń