niedziela, 9 czerwca 2013

32 "Trzymasz zło tego świata zdala ode mnie i każdy dzień spędzony z tobą wnosi do mojego popieprzonego życia trochę słońca."

Tym razem rozdział dla NEM :D
Wiem, że nie było mnie ponad miesiąc ale wracam na dobre! ♥
_________________________________________________________________________________

*Oczami Harrego*
To już drugi dzień. Drugi dzień, gdy nie mogę z nią porozmawiać. Lekarze nie mogą jeszcze dokładnie powiedzieć dlaczego tak się stało. Podobno jej organizm był zbyt przeciążony. Ale czym? Co takiego się stało? Martwię się, czy czegoś nie łyknęła. Jakiś tabletek czy innego świństwa, ale pan doktor to wyklucza. Od dwóch dni nie byłem w domu. Cały czas siedzę przy Roxi i trzymam ja za rękę. Chłopaki przywieźli mi trochę ciuchów na zmianę ale nie chcę od niej odchodzić nawet na chwilę. Zadręczam się tym, że nie było mnie przy niej tamtego ranka. Może wtedy inaczej to by się potoczyło. Może nie byłaby w śpiączce. Miałem dużo czasu na przemyślenia. Cisza, przerywana jedynie cichym odgłosem jej słabego oddechu dała mi czas na refleksje. Mogłem się nad wszystkim dokładnie zastanowić. Dlaczego to musiało się stać akurat teraz? Gdy już wszystko było dobrze? Dlaczego nie mogłem się nią nacieszyć choć trochę dłużej? Czy zawsze tak będzie, że gdy znajdę względne szczęście, to ono ucieknie? Nigdy nie będę się uśmiechał dłużej niż przez kilka godzin? Nie będę miał chwili na relaks?
Zastanawiam się co by było gdyby…
gdybym nie pojechał na ten casting.
gdyby jej rodzice nie mieli wypadku.
gdyby jej babcia nadal żyła.
gdyby nie roztrzaskała telefonu.
gdyby mi powiedziała.
gdybym nalegał na spotkanie.
gdybym próbował odnowić z nią kontakt?
Co by wtedy było?
Te myśli cały czas siedzą w moim umyśle. To przeze mnie to wszystko się wydarzyło. Powinienem dać sobie z nią spokój, bo ściągnę na nią tylko kolejne problemy, ale nie mogę. Jestem cholernym egoistom i przeze mnie jest narażona na fanów, paparazzo i hejterów. Jestem popieprzony, że nie pozwalam jej odejść.
- Beze mnie byłoby ci lepiej – mówię do śpiącej dziewczyny. Pewnie mnie nie słyszy ale robi mi się lżej na sercu – Przepraszam, że jestem takim egoistom i nie pozwolę ci odejść ale nie przeżyłbym bez ciebie. Trzymasz zło tego świata zdala ode mnie i każdy dzień spędzony z tobą wnosi do mojego popieprzonego życia trochę słońca.
- Przepraszam za to wszystko – mówię ponownie i słyszę kroki na korytarzu. To pewnie chłopcy – Kocham cię Roxanne – całuję dziewczynę w czoło i siadam z powrotem na krześle czekając na ich przyjście. Po chwili rozlega się ciche stukanie i Liam zagląda do środka. Pozostali wchodzą za nim.
- Nadal bez zmian? – pyta smutno Louis.
- Bez zmian. Cały czas śpi. Nawet się nie poruszyła – kończę łamiącym się głosem i chowam twarz w dłoniach.
- Shhh Harry, obudzi się – podchodzi do mnie Corny i przytula mnie, a chłopcy robią to samo. Przez ostatnie dni bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Połączyła nas wspólna tragedia i znów jest tak jak na początku kariery. Jesteśmy najlepszymi kumplami.
- Przynieśliśmy ci lunch – mówi Zayn i wyciąga torbę z McDonalds.
- Nie jestem głodny – mamroczę, ale mój żołądek głośno burczy i wydaje mnie. Zarabiam sceptyczne spojrzenia od wszystkich i niechętnie biorę burgera do ręki. Odgryzam mały kawałek i jakimś cudem przełykam. Ostatni raz jadłem chyba w dzień wypadku Roxi. Sam już nie wiem.
- Harry musisz jeść – poucza mnie Horan. No tak, blondyn nie wie jak można nie być głodnym. Sam chyba nigdy nie najadł się do syta. Jego żołądek to czarna dziura a nie narząd ludzki.
- Jem – mówię, połykając kolejny kęs burgera.
- Taaa właśnie widzę – Liam podnosi mój wczorajszy lunch. Nietknięty.
- Nie miałem ochoty. Poza tym nie jestem dzieckiem. Wiem, kiedy mam ochotę na jedzenie a kiedy nie! Nie jestem dzieckiem i nie musicie mnie tak pilnować! – wybucham nagle i wstaję z fotela, na którym spędziłem ostatnie dwa dni. Po tym jak stwierdziłem, że nigdzie się nie rusze, przynieśli go dla mnie, abym nie spał na niewygodnym taborecie.
- Harry, Roxi z tego wyjdzie. Słyszysz mnie? Słyszysz? – Niall łapie mnie za ramiona i potrząsa mną, a ja siadam z powrotem, zrezygnowany.
- A co jeżeli nie? Co jeśli się nie obudzi i zostanie taka na zawsze? Co wtedy?! – załamuję się i ocieram rękawem marynarki łzy zbierające mi się w kącikach oczu.
- Harry musisz być silny. Nie możesz tak myśleć! Musisz zawalczyć o jej powrót do nas i uwierzyć, ze jest na tyle silna, żeby to zrobić!
*Oczami Roxanne*
Boże, czy oni muszą być aż tacy głośni? Głowa mi pęka od tych krzyków.
Siedzę na łóżku i patrzę na scenę rozgrywającą się na wprost mnie: Harry ma dłonie ściśnięte w pięści i oddycha ciężko. Niall próbuje go uspokoić a zarazem pocieszyć. Liam ze zmartwioną miną sprząta stare torby z McDonalds i Nandos, bo Harry nawet nie ruszył jedzenia, które mu przynosili, Corny patrzy na mnie i ma łzy w oczach. Louis i Zayn także są smutni.
Hej, dlaczego płaczecie? – chcę się odezwać ale nie mogę nic powiedzieć. Podchodzę wiec do przyjaciółki i przytulam ja mocno ale nie reaguje. Próbuję jakoś zwrócić na siebie ich uwagę i zaczynam skakać po pomieszczeniu ale nie reagują. Jakby mnie nie widzieli. Wszyscy wpatrują się w coś za mną. No hej, czemu nie zwracacie na mnie uwagi?
Obracam się i widzę łóżko, a na nim leżącą postać. To dziewczyna. Z daleka mogę zobaczyć bladą, prawie białą rękę, które zwisa z łóżka.  Jest podpięta do kilku wenflonów, od których ciągną się jakieś kable. Podchodzę bliżej i patrzę na jej twarz.
To ja.
O Boże! Ale co ja tam robię?! Przecież jestem tutaj! Co, jak… Jak to możliwe? Dlaczego?
Nie pamiętam jak się tu znalazłam. Siadam na łóżku obok drugiej mnie i biorę ją za rękę. Jej palce prześlizgują się przez moją dłoń i nie mogę jej złapać. Próbuję ponownie ale przechodzę przez jej rękę na wylot. Wystraszona zabieram swoją dłoń i tylko się patrzę.
Już rozumiem dlaczego tu są. Ale czy naprawdę aż tak się przejęli? Wątpię.
Komu by na mnie zależało?
Chciałabym wrócić, ale tylko dlatego, że chcę usłyszeć co ma mi do powiedzenia Harry.
O, chłopcy już wychodzą. To dobrze, może znów będę mogła iść spać. To oni mnie tak bezczelnie obudzili.
Harry siada na fotelu koło łóżka i łapie „leżącą mnie” za rękę. Siedzę naprzeciwko niego, dosłownie centymetry dzielą nasze twarze. Mogę poczuć jego ciepły oddech i dokładnie zobaczyć podgrążone, zaczerwienione oczy oraz co najmniej trzydniowy zarost, w którym wygląda naprawdę seksownie.
Schyla się i delikatnie całuje dłoń postaci z łóżka. Po kolei, każdą kostkę. Gdy podnosi głowę po jego policzkach spływają łzy.
- Tak wiele chciałbym ci jeszcze powiedzieć. Miałem zbyt mało czasu. Proszę cię, nie możesz mnie tutaj zostawić. Wiesz jak samotny jestem? Nawet chłopcy… nasza przyjaźń zaczyna szwankować. To przez ten cały blichtr. Wszystko się psuje i nie wiem na kogo mogę już liczyć. Ty jedyna znasz mnie od podszewki i wiem, że mogę ci bezgranicznie zaufać. Ja ci ufam. Tobie jedynej. Proszę cię wróć. Potrzebuję cię Roxi. Kocham cię – mówi szatyn, a ja, ta niewidzialna ja patrzę na niego z niedowierzaniem. Czy on to naprawdę czuje? Chyba mnie z kimś pomylił. Nie było mnie przy nim przez tyle czasu, więc skąd wie, że mi ufa, że mnie kocha, że mnie potrzebuje?
Próbuję z powrotem wrócić do snu który mi przerwano. Nie chcę patrzeć na płaczącego Loczka. Ten obraz łamie mi serce i nie mogę go pocieszyć. Nie umiem. Nie widzi mnie. Nie mogę go dotknąć. To takie popieprzone.
Kładę się na łóżku, próbując dopasować do leżącego tam ciała i czekam. Czekam na powrót do swojego snu. Nic jednak się nie dzieje i leżę zrezygnowana.
*Oczami Harrego*
To już trzeci dzień gdy nie ma jej przy mnie. Coraz bardziej się załamuję. Wczoraj płakałem pół nocy, zanim nie zasnąłem z wyczerpania. Nie wiem jak zniosę kolejne 24 godziny patrząc na nią, tak spokojną, cichą, tak niepodobną do Roxanne. Już powoli zapominam jak brzmi jej śmiech. Idę na chwilę do łazienki, aby załatwić potrzeby fizjologiczne. Nie chcę zostawiać mej damy choćby na chwilę.
Zaczynam żałować że z nią spałem. Boję się, że zemdlała po tym seksie czy coś. Sam już nie wiem. Lekarze nie chcą nic powiedzieć dopóki się nie wybudzi. O ile to zrobi.
- Baby ile mam jeszcze czekać? – pytam się jej, a raczej mówię do jej ciała – Smutno mi tu samemu – uśmiecham się lekko na pewne wspomnienie z dzieciństwa.

Dwunastoletnia dziewczyna ucieka przez las. Jest z nią kilka innych dzieciaków. Bawią się w chowanego. Chłopak z lokami na głowie stoi przy jednym z drzew z zamkniętymi oczami i iliczy:
- Raz…
- Dwa…

- Dziesięć! – wykrzykuje w końcu i odwraca się z wielkim uśmiechem na twarzy – Znajdę was wszystkich – mówi. Zabawa trwa w najlepsze. Wszyscy zostali już znalezieni oprócz tej dziewczynki. Zaczyna robić się ciemno i młodsi powoli rozchodzą się do domów, uznając zabawę za skończoną.
Loczek jednak się nie poddaje i zawzięcie szuka dziewczynki. Po jakimś czasie słyszy ciche szlochanie.
Podchodzi i znajduje przyjaciółkę.
- Co się stało? – pyta przytulając ją.
- Bałam się, że sobie poszedłeś. No i ile można na ciebie czekać? Smutno mi tu samej było – uśmiecha się ocierając łzy.
- Oj Roxi, Roxi. Chodź już do domu, rodzice zaczną się martwić – mówi chłopczyk i ciągnie przyjaciółkę w stronę osiedla.
Wracam i znów siadam w fotelu. Łapię dziewczynę za rękę i patrzę jak spokojnie oddycha.
Przynajmniej żyje, pocieszam się.
Jest już wieczór a chłopcy jeszcze nie przyszli. Pewnie mieli coś do załatwienia. Musieli spotkać się z fanami czy coś. Odwołaliśmy wszystkie koncerty na najbliższy tydzień, bo nie byłbym w stanie wyjść i zaśpiewać. Tak samo jak reszta. Każdy załamałby się prędzej czy później.
Patrzę na jej piękną twarz. Teraz jest blada i ma wory pod oczami ale jest spokojna i nadal piękna. Ten spokój jakim emanuje jej postać jest wręcz przerażający.
Pochylam się i całuję każdą kostkę na jej szczupłej dłoni. Codziennie przed snem tak robię.
Układam się w miarę wygodnie w fotelu i idę spać nadal trzymając Roxi za rękę.
*Oczami Roxanne*
Dzisiaj nic nie zjadł. Martwię się o niego. Cały czas siedzi przy tym łóżku, gdzie leży moje ciało. By chłopak wyszedł, poszedł do klubu, zapomniał o problemach, ale nie ten uparciuch siedzi i czeka Az się obudzę. Wczoraj spędziłam kilka godzin na tym, żeby wrócić do swojego ciała, jednak wszystkie próby poszły na marne. W końcu poddałam się i skuliłam na fotelu obok Harrego. Spał niespokojnie. Cały czas marszczył nos lub szeptał przez sen. Był spięty i w środku nocy obudził się z krzykiem. Naprawdę chciałabym aby mógł poczuć mój dotyk. Dziwne jest to, że potrafię przechodzić tylko przez swoje ciało, a Corny czy Haz … nie mogę przez nich przeniknąć. Ściany też nie stanowią problemu i bawiłam się świetnie gdy przez nie przechodziłam, jednak to już się staje nudne. Chciałabym wrócić, pocałować Lockersa i powiedzieć że już go nie zostawię. Niby takie proste ale nie potrafię wrócić. Coś mi nie pozwala.
Nadal zastanawiam się, czemu on tu siedzi. Naprawdę aż tak mu na mnie zależy?
Wczoraj powiedział, że mnie kocha ale ja nie mam pewności. Nikomu na mnie nie zależy, więc czemu jemu niby tak?
Nie mogę na niego patrzeć  gdy jest taki, rozbity. Aż mnie serce ściska. Chciałabym zanurzyć palce w jego włosach i mocno się przytulić do jego ciepłego torsu.
Do pokoju wchodzi pielęgniarka, żeby sprawdzić moje pikawki. Znaczy te urządzenia co co chwilę pikają i doprowadzają mnie tym do szału. No bo ile można? Hę?
Gdy już wszystko obejrzała, zapisuje wyniki na karcie powieszonej w nogach łóżka. Ma właśnie wychodzić ale jeszcze raz rzuca okiem na pomieszczenie. Jej wzrok zatrzymuje się na śpiącym Hazzie. Uśmiecha się ciepło na jego widok i podchodzi do półki. Po chwili wraca z kocem i przykrywa bruneta. Patrzy na nasze złączone dłonie i mówi:
- Bądź silny, na pewno się wybudzi.
To i mnie dodaje otuchy. Chcę aby ten koszmar się już skończył. Pragnę tego jak jeszcze niczego w życiu. Chcę znów być wśród żywych. I móc być przez nich widzaną.

*Oczami Harrego*
Obudziłem się w środku nocy, cały spocony. Jestem przykryty kocem ale nie to spowodowało moje „przegrzanie”. Znów miałem ten sen o wiecznej śpiączce Rox. Gdy patrzę na jej łózku robi mi się jeszcze bardziej smutno. Od dwóch nocy śni mi się to samo. Próbuję obudzić Roxi do szkoły ale ona nie chce wstać. W ogóle nie reaguje na moje próby. Gdy obracam ją, tak żebym mógł zobaczyć jej twarz, ma otwarte oczy i puste spojrzenie.
Nie chciałbym jej takiej zastać. To naprawdę przerażające.
Mój wzrok automatycznie kieruje się w stronę łóżka. Brunetka spokojnie oddycha. Patrzę na nią przez chwilę i mówię:
- Szkoda, że nie wiesz jak cholernie mi na tobie zależy.
______________________________________________________________________________
Spierdoliłam tą końcówkę, przepraszam.
I przepraszam także za to, że nie było mnie przez cały miesiąc. Opuściła mnie wena, a szkoła pochłonęła za to całkowicie. Teraz wracam już na dobre i kolejny rozdział pojawi się za tydzień.
Miałam mnóstwo zaliczania (jeszcze trochę mi zostało) i ogólnie mało czasu, bo teraz nauczycielom się zebrało na sprawdzanie naszej wiedzy. Już się nie mogę doczekać wakacji! :D
dziękuje za wszystkie komentarze pod poprzednim postem KOCHAM WAS ♥

9 komentarzy:

  1. Rozdział jest G-E-N-I-A-L-N-Y ! Kocham Twój styl pisania! To jak opisywałaś uczucia Harrego, po prostu brak mi słów! No i jeszcze to jak pisałaś z perspektywy Roxi, to też było mega genialne! Już czekam z niecierpliwością na następny i życzę weny ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też cię kocham i wgl, a;e mogłabyś już ją "ożywić". No bo przecież ile można. Cudny rozdizal jak zwykle i dlugi co jest jeszcze lepsze, ale niech ona się wybudzi i żeby ze sobą byli czy cos. Jestem ciekawa wgl co się jej stało że zapadla w tą śpicząke. Przeciez nic nie brała ani nic. Czekam na c.d. :) Pozdrawiam Xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Po prostu umarłam czytając ten rozdział! Jest tak fantastyczny, że aż brak mi słów! Już nie mogę się doczekać następnego :) No i powodzenia w zaliczaniu sprawdzianów :) Ja już całe szczęście mam wakacje :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten rozdział jest jak .. Wulkan uczuć.
    Na początku radość, że pojawił się nowy wpis na blogu. Potem smutek, na wspomnienie wydarzeń związanych z Roxanne. Później radość - Harry naprawdę ją kocha! Potem mega zdziwienie i tysiąc pytań pojawiających się w głowie w jednej sekundzie - Co się stało? Roxi nie żyje? Jest duchem? O co chodzi? Dodatkowo : wkurw na Harrego pt."Co Ty wyprawiasz do cholery? Jedz coś!"

    Multum uczuć! Multum!

    Potrafisz sprawić, że czytelnik będzie się czuć tak, jakby sam to przeżywał. Każdy smutek, każde łzy, każde uśmiechy i radosne chwile, każdą rozmowę, każde wygłupy bohaterów, każdą scenę jaka rozegrała się w ich życiu. Robisz to z taką łatwością i precyzją, jakby to było coś tak prostego jak oddychanie. To jest .. Niezwykłe.

    Twoje pomysły na ten blog, styl pisania i wszystko co zawarte jest w każdym poszczególnym rozdziale składa się na jednego z najlepszych blogów jakie kiedykolwiek czytałam.
    Nie pozostaje mi nic innego, jak pogratulować talentu.

    No cóż.. Notka wyszła trochę dłuższa niż się spodziewałam, ale to chyba dobrze. Sama oceń c:

    Ps. Dziękuję ogromnie za dedyk. Nie mogłam uwierzyć, że to mi go zadedykowałaś .. Dziękuję c:

    Ps.2. Jak zawsze muszę napisać : Czekam z niecierpliwością na dalsze losy Harrego i Roxi.

    Życzę weny i pozdrawiam.
    NEM. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a ty sprawiłaś, że mi łzy poleciały <333 DZIĘKUJĘ :***
      I naprawdę nie uważam, że mam jakiś talent czy coś... rozdział wyszedł taki jaki wyszedł, chyba tylko dlatego, ze pisałam go w nocy xd A wiemy wszyscy, że w nocy przychodzą najfajniejsze pomysły :DD

      Usuń
  5. Jesteś genialna dziewczyno! Kocham twój styl pisania ♥ rozumiem u mnie też się teraz wszyscy nauczyciele uwzięli : / już nie moge się doczekać następnych rozdziałów ^^ życzę weny ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziewczyno masz taki ogromny talent! Rozdział jest fantastyczny! Mam nadzieję, że dodasz jak najszybciej następny :) Nie mogę się już doczekać :) No i bardzo mnie ciekawi dlaczego właściwie Roxi zapadła w śpiączkę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Rox co ci jest ? obudz się wreszcie :c Kiedy nowy rozdział ? :>

    OdpowiedzUsuń