sobota, 5 stycznia 2013

17 „Mała nie martw się. Tym razem nic nas nie rozdzieli.”



Tydzień minął mi dosyć szybko. W szkole byłam wyśmiewana i hejtowana, a w domu komplementowana i rozbawiona. Chłopcy wprowadzili do mojego życia więcej śmiechu i radości i w tak krótkim czasie zdążyłam się do niech przywiązać. W szkole wredność ludzi z mojej klasy  wzniosła się na wyższy poziom. Przed lekcjami brałam silne leki uspokajające (co ja bym bez ciebie zrobiła, Nick? <3). Pomagały mi one przetrwać lekcje.  W domu chłopcy strasznie wariowali. Zachowywali się jak dzieci, ale można było się z nich przynajmniej pośmiać. Często nagrywaliśmy głupie filmiki. Nie zdążyłam się nimi nacieszyć, a już nadszedł czas wyjazdu. Oczywiście codziennie kontaktowałam się z Corny. Raz przyłapałam blondyna jak rozmawiał z nią na Skypie, sam. Chyba coś się między nimi kroi. Już się nie mogę doczekać w jakim kierunku rozwinie się ich znajomość.
No cóż, jak już wcześniej wspomniałam chłopcy dziś wracają do Londynu. Z jednej strony się cieszę, bo nie będę musiała już ich okłamywać, a z drugiej jest mi przykro, że nie będę miała do kogo wracać i w domu będzie cisza. Boja się także czy kontakt z Harrym znów się nie urwie. Na pewno będę starała się z całych sił aby do tego nie dopuścić.
Stoję właśnie przed domem Loczka, a chłopcy pakują swoje bagaże do auta. Nie wiem po co na tydzień zabrali ze sobą aż tyle walizek, dobrze że są busem, bo żaden bagażnik w autach osobowych nie pomieściłby aż 8 dużych walizek i 3 plecaków. Pod nogami plącze się Curly (piesek nie Harry xd) i głośno szczeka. Przynajmniej on jeden ze mną zostanie i będę miała się komu zwierzyć i nie będzie mnie osądzał. Harry sprawił mi naprawdę dobry prezent nawet o tym nie wiedząc. Chłopcy już skończyli „załadunek” i staliśmy w kompletnej ciszy patrząc na siebie nawzajem.
- Oj no chodź tu! – pierwszy przełamał się Louis i mocno mnie przytulił, a właściwie zaczął dusić.
- Tulimy! – wykrzyknął Niall i teraz dusili mnie całą piątką.
- Um… Chłopaki… Puszczajcie! – wykrzyknęłam bo zaczynało mi już brakować tlenu.
- Jak nie chcesz to nie, ale pamiętaj, że nie każdy ma zaszczyt zostać przytulonym przez zajebistego Malika – powiedział obrażony Zayn i odwrócił się tyłem – Foch forever.
- Ej, nie gniewaj się tak. Ja tylko chciałam żebyście przestali mnie dusić – podeszłam, przytuliłam mulata i powiedziałam – No już, odfochaj się.
- Haha, „odfochaj”? Serio? – zaczął się śmiać.
- No co? – powiedziałam, a wszyscy się na mnie patrzyli – Nigdy tak nie mówiliście?
- Ymm… Nie, ale podoba mi się – uśmiechnął się Harry.
- No, jedyny normalny – stwierdziłam.
Wyściskaliśmy się i chłopcy wsiedli do busa.
- Mała nie martw się. Tym razem nic nas nie rozłączy – powiedział Harry widząc moją smutną minę.
- Oby, bo się do Ciebie przejdę i skopę Ci ten sławny tyłeczek – odpowiedziałam.
- Zapomniałaś dodać „seksowny” – zaśmiał się Harry, a z fotela kierowcy rozległ się krzyk Louisa:
- Ejj! Jego tyłeczek należy do mnie!
Chwile później odjechali. Nie miałam ochoty na łzawe pożegnanie dlatego starałam się być silna. Teraz też nie pozwoliłam sobie na uronienie łez. Pocieszająca była wiadomość, że w następny weekend to ja jadę ich odwiedzić. Już się nie mogę doczekać. Zobaczę chłopców, Corny i Londyn! Gdy tylko przekroczyłam próg domu zadzwonił telefon.
- Halo? – odebrałam, po drugiej stronie natychmiast rozległy się wrzaski i śmiechy.
- No hej. Co tam? Już tęsknisz? – zaczął Harry – tylko nie płacz. Nie płacz! Następnym razem przywieziemy chusteczki – to był chyba Zayn – I marchewki! I jedzenie! To ja wezmę swojego żółwia! – wykrzykiwali kolejno Louis, Niall i Liam. Domyśliłam się tego bardziej po treści niż po głosach – Roxi jesteś tam? Boże! Roxi wiemy, że tęsknisz ale nie rób nic głupiego! Nie! Zejdź z tego mostu! Jesteś tam? – nadawali w takim tempie, że nawet nie próbowałam zrozumieć do kogo należy dany głos. - A ja to bym coś zjadł – podsumował wszystko Niall.
- Jestem, jestem. Ale nie krzyczcie tak, bo ogłuchnę – zaśmiałam się – A co do jedzenia…
- Jedzenieeeeee! – przerwał mi Horan.
- Tak Niallerku jedzenie – z nimi trzeba postępować jak z dziećmi – to jeżeli o nie chodzi, zostawiłeś tu swoje chipsy, 2 batony i żelki – powiedziałam.
- O NIE! Chłopaki zawracamy! Szybko! Bo jeszcze mi coś zje! – blondyn zaczął wykłócać się z Louisem żeby wracać do Holmes Chapel.
- Weź się ogarnij! – krzyknął na niego Liam – kupie ci nowe, świeżutkie, prosto z supermarketu.
- Ale ja chcę MOJE! – Horan nie dawał za wygraną.
- Jak dzieci. Dosłownie – powiedziałam.
- Roxi na razie jedzenie zostaje u Ciebie, ale masz go nie ruszać! Jak przyjedziemy następnym razem to je zjem! Calutkiee! – Niall się chyba rozmarzył. Widać Liam musiał mieć bardzo dobry argument żeby przekonać naszego miłośnika wszystkiego co jadalne do tego, aby mogli w spokoju wrócić do Londynu.
Rozmawialiśmy prawie godzinę ale w końcu musieliśmy się pożegnać. Chłopcy dojechali pod dom i pisk fanek wszystko zagłuszył.  Nie wiem jak oni to wytrzymują, ja już dawno straciłabym słuch. Postanowiłam wziąć długa, relaksującą kąpiel. Później zrobiłam sobie tosty i usiadłam przed telewizorem. Na kanapę władował mi się Curly. Pokochałam tego pieska. Teraz leżał obok mnie i razem oglądaliśmy jakąś operę mydlaną. Nie rozumiem jak w piątek wieczorem mogą puszczać akie badziewie. Chyba jasne, ze człowiek chciałby coś normalnego obejrzeć. Nawet nie wiem kiedy usnęłam.
 - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -  - - -
W nocy obudził mnie huk. Za oknami szalała burza. Wtuliłam się mocniej w pieska, który cały czas przy mnie leżał. Nigdy nie przepadałam za burzami, a już szczególnie gdy jestem sama w tak dużym domu. Cienie odbijają się od ścian i sprawiają wrażenie jakby w Twoim domu czaili się mordercy, a huk piorunów przyprawia ciało o dreszcze i gęsia skórkę. Do 3 siedziałam  i wsłuchiwałam się w melodię graną przez krople deszczu gdy uderzały o okna. Wpatrywałam się w ciemność, która od czasu do czasu rozświetlało światło błyskawicy.

*Oczami Liama*
Fajnie było u Roxi. Super z niej dziewczyna i świetnie się bawiłem przez te tydzień ale nie ma to jak powrót do tego co znasz najlepiej, do domu. Ten debil, Horan, wkurzał mnie przez cała drogę powrotną. Jak można tyle płakać po jakiś głupich chipsach? Nie mogę się doczekać spotkania z Danielle, bo strasznie tęskniłem.

*Oczami Zayna*
Ta blondynka jest niezła. Musze powiedzieć, że jest naprawdę piękna, no i charakter też ma fajny. Szkoda, że nie miałem szansy żeby poznać ją bliżej, nadrobię to w następny weekend gdy nas odwiedzi. Tak wgl to dobrze, ze wzięliśmy z chłopakami kamerę, nagraliśmy mnóstwo śmiesznych filmików.

*Oczami Louisa*
Nie no, może Roxi i jest fajna, ale za grosz dobrych manier. Jak mogła zapomnieć kupić mi marchewki? No jak, ja się pytam? To było bardzo poważne niedopatrzenie. Ale na szczęście już jestem w domciu, pośród moich kochanych warzyw. Nic i nikt nas nie rozdzieli, będę je zabierał ze sobą wszędzie.

*Oczami Nialla*
Juhu! Nareszcie w domu! Nie to, że u Roxi było źle czy coś ale mam dwa powody aby skakać z radości:
1. Lodówka znów jest cała moja!
2. Nie wiem, czy ten sekret powinienem zdradzać, ale chyba własnym myślom mogę xd No wiec wasz miszczu *tu fanfary* UMÓWIŁ SIĘ NA RANDKĘ Z CORNY! Tak teraz możecie składać gratulacje i bić pokłony. Ta dziewczyna od razu zwróciła moja uwagę. Jest śliczna, mądra, mam z nią wiele tematów do rozmów. Już się nie mogę doczekać. Spotykamy się za 2 dni czyli dokładniej 45 godzin = 27000minut (o ile się nie spóźni xd) :]

*Oczami Harrego*
Martwię się. Pomimo tej maski, która włożyła na czas naszych odwiedzin coś się z nią dzieje. Szkoda, że nic nie mówi, ja nie chcę za bardzo naciskać, ponieważ nie chce jej znów stracić.  Bardzo chciałbym jej pomóc ale nie umiem jeżeli nie wiem o co chodzi. :[
___________________________________________
To już 17 xd Jejku ale się ucieszyłam gdy zobaczyłam całe 7 komentarzy pod poprzednim rozdziałem. Dla was to pewnie jest mało ale ja mam zaciesz z każdego jednego.
Ten rozdział nawet mi się podoba. Jest taki wesoły, wiecie, raz chciałam zaszaleć :D Ale następne już takie nie będą. Zapowiadam wam, że wyjazd Roxi do Londynu odbędzie się w bardzo nieprzyjemnych okolicznościach.
Mam taki zapierdziel w szkole że rozdziały przez jakiś czas będą pojawiały się tylko w weekendy. Musicie mi wybaczyć ale same chyba rozumiecie, koniec semestru=najwięcej sprawdzianów. Jeszcze do tego czeka mnie spr z historii z całego półrocza (147 stron z książki). Ale obiecuje wam ze gdy tylko nadejdą ferie (zaczynam dopiero 11 lutego :/) to napisze rozdziały do przodu i będę częściej dodawać :D
Liczę na wasze komentarze <3
Dodawajcie się do obserwatorów i przypominam o zakładce Informowani jeżeli ktoś chce być powiadamiany o owych rozdziałów.
Życzę wam żebyście wszystko pięknie pozdawały i do napisania w przyszłym tygodniu :D
+możecie trzymać za mnie kciuki w środę z ta historią :D 

5 komentarzy:

  1. Wow. genialne. Mam nadzieje ze powie wszystkim a przynajmniej Hazzie co sie dzieje u niej.... horan mnie rozwala, a Lou. "Ale na szczęście już jestem w domciu, pośród moich kochanych warzyw. Nic i nikt nas nie rozdzieli, będę je zabierał ze sobą wszędzie". rozwalil mnie ten tekst.... Kocham..zapraszam do mnie :) ♥♥ i czekam na ciąg dalszy. :) Pozdrawiam..xoxox

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, że chociaż Harry coś zauważa...
    A te przemyślenia Zayna ciekawe ;) zupełnie jakby coś planował... ^^
    I genialny rozdział! <3
    Rozumiem zapierdziel w szkole, naprawdę. I rzecz jasna rozumiem, że będziesz rzadziej dodawać rozdziały, ale i tak nie będę mogła się doczekać :D
    Pozdrawiam, powodzenia na tych wszystkich sprawdzianach ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. mam nadzieję, że Roxi powie chłopakom całą prawdę.
    świetny rozdział, czekam na następny. :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Popieram przedmówczynie! Genialnie piszesz, a czyta się strasznie przyjemnie : ) Jeśli znajdziesz chwilkę czasu to serdecznie zapraszam Cię na: http://you-love-me-and-i-love-you.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń