W szkole ostatnio zrobili sobie chyba jakiś konkurs, którego
tematem przewodnim było: „Kto wymyśli sposób aby zmusić Roxanne do płaczu”. No
dosłownie prześcigają się z tymi pomysłami. Ciekawe czy wymyślili już jakąś
punktacje, np. 3pkt gdy zaciskam pięści, 5 pkt za wyprowadzenie mnie z
równowagi, 7 pkt gdy wychodzę trzaskając drzwiami, 10 pkt gdy nie wiem co
odpowiedzieć i UWAGA! nagroda główna, 50 pkt za łzy w moich oczach.
Torba wywalona przez okno? Czemu nie?
Wyzwiska i popychanie to już rutyna. Ale teraz doszło do tego jeszcze plucie na mnie kulkami papieru. Ja się kurwa pytam „Co To do jasnej cholery ma być?”. Wczoraj po rozmowie z Harrym uspokoiłam się na tyle, że nic głupiego nie przyszło mi do głowy. On jest naprawdę świetny, samymi słowami potrafi sprawić, że zapominam o problemach.
Dzisiaj już czwartek. Jeszcze dwa dni i Londynie strzeż się. Już się nie mogę doczekać. Oderwę się od tych wszystkich trosk i zmartwień. Teraz wf.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Torba wywalona przez okno? Czemu nie?
Wyzwiska i popychanie to już rutyna. Ale teraz doszło do tego jeszcze plucie na mnie kulkami papieru. Ja się kurwa pytam „Co To do jasnej cholery ma być?”. Wczoraj po rozmowie z Harrym uspokoiłam się na tyle, że nic głupiego nie przyszło mi do głowy. On jest naprawdę świetny, samymi słowami potrafi sprawić, że zapominam o problemach.
Dzisiaj już czwartek. Jeszcze dwa dni i Londynie strzeż się. Już się nie mogę doczekać. Oderwę się od tych wszystkich trosk i zmartwień. Teraz wf.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Ja pierdolę! Nie! Nie! I jeszcze raz NIE! Do tej pory wf był
jedyna lekcją na której mogłam od nich odpocząć ale wszystko się zmienia. Z
powodu, że nie ćwiczę, siedziałam sobie spokojnie na ławce z słuchawkami na
uszach. Nie zwracałam uwagi co dzieje się na boisku, gdzie reszta miała
rozgrzewkę z piłkami. Nawet nie zauważyłam kiedy nauczyciel wyszedł, a ja
dostałam w głowę. Piłką od kosza to naprawdę boli, szczególnie gdy ktoś rzuca
świadomie i z pełna siłą. Aż zakręciło mi się w głowie. Myślałam, że ty tylko
jednorazowe, ale się myliłam.
Cała klasa ustawiła się wokół mnie i gra się zaczęła.
- Co tam ćpunko?
- Dziś w pełni przytomna?
- Myślisz, że jesteś fajna, bo włączyłaś ten alarm przeciwpożarowy?
- Haha, chciałaś się nam podlizać?
- Taaa, kretynka. Myślisz, że dzięki temu zrezygnujemy z zabawy? Haha, otóż wyprowadzę cię z tego błędu: MY NIGDY NIE ODPUŚCIMY – Chris głośno i wyraźnie powiedział ostatnie zdanie, akcentując każde kolejne słowo.
- Weź najlepiej idź się pociąć, czy zapalić, a może idź po browara.
- Zamknijcie ryje! Nic o mnie nie wiecie! Gówno was powinno interesować moje życie ale widać, że nie macie nic ciekawszego do roboty od wtrącania się w prywatne sprawy! A co do alarmu to nie ja go włączyłam.
- Nie ty? Pyskujesz i do tego kłamiesz? Haha pożałujesz! – nie zauważyłam kiedy znów oberwałam z piłki. Po chwili podszedł do mnie Chris i powiedział z obleśnym uśmiechem:
- Na kolana i do pana suko.
- Chyba śnisz – odpowiedziałam i splunęłam prosto na jego twarz, którą miałam ochotę poozdabiać kilkoma ranami po pile mechanicznej. A on? Otarł twarz ręką i uderzył mnie w twarz.
- Doigrałaś się! – krzyknął i zaczął mnie bić. Najpierw okładał mnie pięściami po ramionach i brzuchu, starannie omijając twarz. Nie chciał zostawić śladów. Po jakiejś chwili nie byłam w stanie utrzymać się już na nogach. Czułam się bezsilna. Opadłam na ziemię, mocno uderzając o asfalt boiska, a on zaczął mnie kopać. Z ust poleciała mi krew gdy któryś raz z kolei dostałam w brzuch.
Nauczyciel przyszedł dopiero pięć minut później gdy leżałam na boisku bez sił. Na szczęście zobaczył Chrisa, który zadawał mi „ostatni cios” i zabrał go od razu do dyrektora.
- To wszystko przez ciebie suko! Pożałujesz! – usłyszałam z jego ust zanim zniknął za drzwiami do szkoły. Próbowałam wstać ale przy zawrotach głowy jakie miałam było mi bardzo ciężko. Plując krwią jakoś doczołgałam się do gabinetu pielęgniarki. Przeraziła się gdy mnie zobaczyła, w sumie jej się nie dziwie. Stałam w drzwiach cała w kurzu, ziemi i krwi, z potarganymi włosami, spuchnięta twarzą, ogólnie wyglądałam strasznie. Czułam się jak wrak człowieka, tylko tyle po mnie pozostało. Spędziłam u niej półtorej godziny, a później niestety musiałam iść do dyrektora który chciał porozmawiać o „zaistniałej sytuacji”.
- Usiądź proszę – powiedział gdy przekroczyłam próg jego gabinetu i wskazał na krzesło na którym siedziałam wczoraj – Coś często się ostatnio widzimy – próbował chyba zażartować ale widząc moją minę szybko się zamknął.
- Po co mnie pan wezwał? – zapytałam.
- Musimy sobie wyjaśnić kilka spraw.
- No więc słucham.
- Przed chwilą zakończyłem rozmowę z Chrisem – spojrzał na mnie pytając spojrzeniem, czy wiem o kogo chodzi, kontynuował dopiero gdy pokiwałam głową – No więc oczywiście nie ujdzie mu to na sucho ale… - zawiesił na chwile głos.
- Ale? – zapytałam. „Jakie kurwa on może mieć do tego ale?”
- Ale on stwierdził, że to ty go sprowokowałaś. Wiem, że takie zachowanie jest karygodne i zostanie on odpowiednio ukarany. Pytałem się kilku osób, które były na boisku w tym samym czasie i wszyscy potwierdzili jego wersje – „A to pierdolona męska dziwka” pomyślałam – Myślę, że tygodniowa pomoc w bibliotece będzie dla ciebie wystarczającą karą.
Zaraz, chwila, czy on właśnie mnie ukarał? Czy on właśnie powiedział, że mam siedzieć przez tydzień i segregować książki, których i tak nikt nie czyta? To są chyba jakieś jaja.
- No to myślę, że wszystko sobie wyjaśniliśmy. Możesz iść do domu, powinnaś chyba odpocząć. A szczegóły twojej pomocy w bibliotece omówimy kiedy indziej.
Wstałam z fotela i podeszłam do drzwi. Z trudem zwalczyłam ochotę aby trzasnąć nimi z całej siły. Jak on śmie mi to robić? To, że ojciec Chrisa ma wpływy w mieście nie znaczy, że temu skurwysynowi powinno wszystko uchodzić na sucho. Taka kurwa sprawiedliwość. Na początku miałam zamiar wrócić do domu, wziąć długą kąpiel i zastanowić się nad zemstą, ale zmieniłam zdanie. Udałam się nad jeziorko i z zarośli wyciągnęłam moja „przyjaciółkę”. Usiadłam nad wodą.
Cała klasa ustawiła się wokół mnie i gra się zaczęła.
- Co tam ćpunko?
- Dziś w pełni przytomna?
- Myślisz, że jesteś fajna, bo włączyłaś ten alarm przeciwpożarowy?
- Haha, chciałaś się nam podlizać?
- Taaa, kretynka. Myślisz, że dzięki temu zrezygnujemy z zabawy? Haha, otóż wyprowadzę cię z tego błędu: MY NIGDY NIE ODPUŚCIMY – Chris głośno i wyraźnie powiedział ostatnie zdanie, akcentując każde kolejne słowo.
- Weź najlepiej idź się pociąć, czy zapalić, a może idź po browara.
- Zamknijcie ryje! Nic o mnie nie wiecie! Gówno was powinno interesować moje życie ale widać, że nie macie nic ciekawszego do roboty od wtrącania się w prywatne sprawy! A co do alarmu to nie ja go włączyłam.
- Nie ty? Pyskujesz i do tego kłamiesz? Haha pożałujesz! – nie zauważyłam kiedy znów oberwałam z piłki. Po chwili podszedł do mnie Chris i powiedział z obleśnym uśmiechem:
- Na kolana i do pana suko.
- Chyba śnisz – odpowiedziałam i splunęłam prosto na jego twarz, którą miałam ochotę poozdabiać kilkoma ranami po pile mechanicznej. A on? Otarł twarz ręką i uderzył mnie w twarz.
- Doigrałaś się! – krzyknął i zaczął mnie bić. Najpierw okładał mnie pięściami po ramionach i brzuchu, starannie omijając twarz. Nie chciał zostawić śladów. Po jakiejś chwili nie byłam w stanie utrzymać się już na nogach. Czułam się bezsilna. Opadłam na ziemię, mocno uderzając o asfalt boiska, a on zaczął mnie kopać. Z ust poleciała mi krew gdy któryś raz z kolei dostałam w brzuch.
Nauczyciel przyszedł dopiero pięć minut później gdy leżałam na boisku bez sił. Na szczęście zobaczył Chrisa, który zadawał mi „ostatni cios” i zabrał go od razu do dyrektora.
- To wszystko przez ciebie suko! Pożałujesz! – usłyszałam z jego ust zanim zniknął za drzwiami do szkoły. Próbowałam wstać ale przy zawrotach głowy jakie miałam było mi bardzo ciężko. Plując krwią jakoś doczołgałam się do gabinetu pielęgniarki. Przeraziła się gdy mnie zobaczyła, w sumie jej się nie dziwie. Stałam w drzwiach cała w kurzu, ziemi i krwi, z potarganymi włosami, spuchnięta twarzą, ogólnie wyglądałam strasznie. Czułam się jak wrak człowieka, tylko tyle po mnie pozostało. Spędziłam u niej półtorej godziny, a później niestety musiałam iść do dyrektora który chciał porozmawiać o „zaistniałej sytuacji”.
- Usiądź proszę – powiedział gdy przekroczyłam próg jego gabinetu i wskazał na krzesło na którym siedziałam wczoraj – Coś często się ostatnio widzimy – próbował chyba zażartować ale widząc moją minę szybko się zamknął.
- Po co mnie pan wezwał? – zapytałam.
- Musimy sobie wyjaśnić kilka spraw.
- No więc słucham.
- Przed chwilą zakończyłem rozmowę z Chrisem – spojrzał na mnie pytając spojrzeniem, czy wiem o kogo chodzi, kontynuował dopiero gdy pokiwałam głową – No więc oczywiście nie ujdzie mu to na sucho ale… - zawiesił na chwile głos.
- Ale? – zapytałam. „Jakie kurwa on może mieć do tego ale?”
- Ale on stwierdził, że to ty go sprowokowałaś. Wiem, że takie zachowanie jest karygodne i zostanie on odpowiednio ukarany. Pytałem się kilku osób, które były na boisku w tym samym czasie i wszyscy potwierdzili jego wersje – „A to pierdolona męska dziwka” pomyślałam – Myślę, że tygodniowa pomoc w bibliotece będzie dla ciebie wystarczającą karą.
Zaraz, chwila, czy on właśnie mnie ukarał? Czy on właśnie powiedział, że mam siedzieć przez tydzień i segregować książki, których i tak nikt nie czyta? To są chyba jakieś jaja.
- No to myślę, że wszystko sobie wyjaśniliśmy. Możesz iść do domu, powinnaś chyba odpocząć. A szczegóły twojej pomocy w bibliotece omówimy kiedy indziej.
Wstałam z fotela i podeszłam do drzwi. Z trudem zwalczyłam ochotę aby trzasnąć nimi z całej siły. Jak on śmie mi to robić? To, że ojciec Chrisa ma wpływy w mieście nie znaczy, że temu skurwysynowi powinno wszystko uchodzić na sucho. Taka kurwa sprawiedliwość. Na początku miałam zamiar wrócić do domu, wziąć długą kąpiel i zastanowić się nad zemstą, ale zmieniłam zdanie. Udałam się nad jeziorko i z zarośli wyciągnęłam moja „przyjaciółkę”. Usiadłam nad wodą.
Zrobiłam pierwsze
cięcie. Tym razem nie zastanawiałam się nad nim długo.
Drugie cięcie. Oni grają w jakąś
chora grę, której zasad sami nie rozumieją.
Trzecie cięcie. Może chodzi o to, że
chcą zobaczyć gdzie leży kres mojej wytrzymałości?
Czwarte cięcie. Dlaczego właśnie ja?
Piąte cięcie. Czy kiedykolwiek dadzą
mi spokój i będę mogła przejść normalnie szkolnym korytarzem?
Szóste cięcie. Wiem, że mam dziwne
marzenia ale chciałabym tak móc.
Siódme cięcie. A co jeżeli oni tyko
chcą zobaczyć jak płaczę? Bo mimo tego wszystkiego co mi zrobili, nie uroniłam
w ich obecności ani jednej łzy.
Teraz druga ręka.
Ósme cięcie. Może to ich wkurza? Nie
potrafią zmusić mnie do płaczu. Nie mogą zobaczyć, że mnie złamali.
Dziewiąte cięcie. Mam tego po prostu
dosyć. Już nie daję rady.
Dziesiąte cięcie. Harry powiedział,
że zasługuję teraz tylko na szczęście. Gdzie się ono podziało? Obiecał, że nie
pozwoli mi cierpieć!
Jedenaste cięcie. Ta krew jest uspokajająca.
Dwunaste cięcie. Ała! Cholera! Chyba
zbyt głęboko!
Siedziałam i patrzyłam na moje serce. „Co ja zrobiłam?” Krew
spływała po moich nadgarstkach szybkim tempem. „Kurde, przecież miałam iść
jutro z Corny na zakupy, a w takim stanie to będzie z lekka problemem” Czułam
się słaba i zmęczona. Położyłam się na trawie z nadzieją, że już nigdy się nie
obudzę.
- - - - - - - - -
- - - - - - - - -
Szłam przez ciemny las. Było zimno i padało. Otaczała mnie
mgła.
- Harry gdzie jesteś?! – wołałam przyjaciela. Szukałam go w tym lesie. Tyko dlaczego? Przecież on jest w Londynie. Nie ma żadnej szansy, że mnie uratuje, że się tutaj pojawi – Harry! To nie jest zabawne! Wyłaź natychmiast!
To było dziwne. Wiem, że go tu nie ma, a jednak nadal wykrzykuję jego imię. Nagle usłyszałam za sobą szelest liści i kroki. Ciche, jakby ktoś się skradał. Zaczęłam uciekać. Liście i gałęzie smagały moja twarz gdy biegłam w nieznanym kierunku. Kroki cały czas były za mną. Jeszcze chwila i mnie złapią! Potknęłam się o wystający korzeń i upadłam. Nie zwracając uwagi na ból w kostce szybko wstałam i biegłam dalej. Chciałam jak najszybciej się stąd wydostać. Las mnie przerażał. Drzewa wyglądały jakby miały duszę i jakby kontrolowały wszystko wokół. Bałam się. Nadal słyszałam kroki podążające moim śladem, tylko teraz były wyraźne i głośne. Wybiegłam na polanę, na środku której stał mały, drewniany domek. „Uff, może ktoś tam będzie” Gdy chciałam wbiec na pierwszy schodek…
- Harry gdzie jesteś?! – wołałam przyjaciela. Szukałam go w tym lesie. Tyko dlaczego? Przecież on jest w Londynie. Nie ma żadnej szansy, że mnie uratuje, że się tutaj pojawi – Harry! To nie jest zabawne! Wyłaź natychmiast!
To było dziwne. Wiem, że go tu nie ma, a jednak nadal wykrzykuję jego imię. Nagle usłyszałam za sobą szelest liści i kroki. Ciche, jakby ktoś się skradał. Zaczęłam uciekać. Liście i gałęzie smagały moja twarz gdy biegłam w nieznanym kierunku. Kroki cały czas były za mną. Jeszcze chwila i mnie złapią! Potknęłam się o wystający korzeń i upadłam. Nie zwracając uwagi na ból w kostce szybko wstałam i biegłam dalej. Chciałam jak najszybciej się stąd wydostać. Las mnie przerażał. Drzewa wyglądały jakby miały duszę i jakby kontrolowały wszystko wokół. Bałam się. Nadal słyszałam kroki podążające moim śladem, tylko teraz były wyraźne i głośne. Wybiegłam na polanę, na środku której stał mały, drewniany domek. „Uff, może ktoś tam będzie” Gdy chciałam wbiec na pierwszy schodek…
________________________________
Szkoda, że straciłam obserwatora ale dla tych co ze mną są i czytają moje wypociny:
KOCHAM WAS
♥